Niedzielny flash mob w Alei Kwiatowej

Ludzie narzekają… że betonowa, skrzynkowa i że nic się na niej nie dzieje. Okazuje się jednak, że jest to miejsce, w którym dzieją się różne rzeczy – często dziwne i zaskakujące. Wystarczy czasem przejść się na Aleję Kwiatową, żeby się o tym przekonać.

 

Niedzielne jesienne popołudnie. Robi się ciemno, pogoda typowo jesienna, mało zachęcająca do spacerów. Jestem koło zegara słonecznego. Dochodzi godzina 16.30. Nagle na placu pojawia się grupa tajemniczych osób, ubranych w jednakowe szare kombinezony. Z każdą sekundą jest ich coraz więcej. Zbierają się wokół wielkiej stalowej wskazówki w centralnej części zegara i zaczynają ustawiać się w dziwnych pozach, tworząc dla niej jedyną w swoim rodzaju podporę. Na chwilę zastygają w bezruchu.

Po chwili uczestnicy tego dziwnego happeningu ustawiają się dookoła tarczy zegara, po jednej osobie na każdą liczbę oznaczającą godzinę. Wstają, kucają… i nagle zaczynają biegać dookoła placu. Mija kolejne kilka minut. Grupa przenosi się wgłąb Alei Kwiatowej i opanowuje charakterystyczne podświetlane sześciany, ustawiając się przy nich w najbardziej wymyślnych i nienaturalnych pozach. Następnie wszyscy przenoszą się w sąsiedztwo szklanego pawilonu i „przyklejają się” do jego ścian.

Temu niecodziennemu happeningowi przyglądała się grupa kilkunastu zdziwionych przechodniów. Niektórzy głośno komentują całe zdarzenie, wyrażają swoje zaskoczenie, zadają pytania, robią zdjęcia… Cała akcja  trwa maksymalnie kilka-kilkanaście minut, po czym uczestnicy flash moba znikają z Alei Kwiatowej tak niespodziewanie jak się na niej pojawili.

Okazuje się, że czasem warto dać komputerowi odpocząć, przestać narzekać na otaczającą rzeczywistość, wyjść w miasto i uczestniczyć w wielu różnych ciekawych wydarzeniach, które dzieją się na jego ulicach. Na pewno nie mamy szans, żeby tego doświadczyć, siedząc w ciepłym domu przed komputerem…

O autorze

avatar

Grzegorz Kluczyński

Urodziłem się w Szczecinie, tutaj mieszkam i pewnie również tutaj doczekam późnej starości. Od kilku lat staram się udowodnić wszystkim niedowiarkom, że Szczecin nie jest wioską z tramwajami... i chyba mi się to udaje! :)