Szczecin po tajsku!
Muszę się przyznać, że bardzo łatwo się uzależniam i to często od pozornie nieuzależniających rzeczy. Nie mogę żyć bez ludzi dookoła mnie, nie zasnę bez obejrzenia ulubionego serialu i pochłonięcia zasłużonej kolacji o nieprzyzwoitej godzinie. Od jakiegoś czasu mam jeszcze jedno uzależnienie – zupę tajską z China Town.
Mój Boże, ona jest naprawdę dobra! Jadłam ją we wszystkich lokalach, ponieważ chciałam sprawdzić czy wszędzie smakuje tak samo. A może po prostu miałam dobrą wymówkę, by pochłonąć kolejną porcję tej jasno-złotej zupy…?;) Okazało się, że wszędzie smakuje świetnie, ale dla mnie najciekawsze stało się wyszukiwanie minimalnych różnic w daniach wynikających zapewne z charakterów i doświadczeń azjatyckich kucharzy. To trochę tak, jakby jedząc danie, poznawało się samego mistrza i jego podejście do gotowania.
Tak… Właśnie zaczęłam przypominać sobie moją ukochaną zupę, aby jak najbardziej szczegółowo oddać jej wyjątkowy smak. Oczywiście, powoduje to natychmiastowe pobudzenie moich ślinianek.:) Zupa, którą sobie tak upodobałam ma jasno-żółtą barwę, z którą kontrastują intensywnie czerwone krążki papryki chilli zabawnie dryfujące na jej powierzchni. Po pierwszej łyżce zupy odczuwasz jej moc na podniebieniu, niczym mały chilli – pożar, który błyskawicznie gasi łagodność i kremowa konsystencja prawdziwego mleka kokosowego. To danie jest nie tylko aromatyczne, ale i pożywne. Zapomniałam dodać, że w środku znajdziemy sporą porcję delikatnych płatków piersi kurczaka i siekanych warzyw, które zaspokoją nawet duży głód. Jak można nie pokochać tej zupy?
Oczywiście w całej mojej miłości do kuchni azjatyckiej muszę przyznać, że jest dość tucząca, dlatego na takie dania jak makaron chiński z warzywami podawany w tzw. boxach (które zresztą do końca życia będą mi się kojarzyć z amerykańskimi filmami) czy kaczkę po pekińsku, za którą również przepadam, pozwalam sobie tylko raz w miesiącu! Ale zupy to już inna historia! Dużo częściej skuszę się właśnie na jedną z nich, ponieważ są lekkie, sycące i równie pyszne! Skoro już mowa o zupach to powinnam wspomnieć o jeszcze jednej z nich. Rosół wietnamski z makaronem oraz delikatnym kurczakiem o wyjątkowym, cytrynowym charakterze. Ta orzeźwiająca zupa jest w przeciwieństwie do tajskiej bardzo łagodna, ale równie esencjonalna. Można w niej wyczuć typowe azjatyckie smaki jak świeży imbir i cytrynę.
Polecam wszystkim! Od kiedy pamiętam, miałam słabość do azjatyckich smaków, dlatego moim marzeniem jest poznać tę kuchnię od podstaw i wybrać się w podróż do Tajlandii. Wracając na ziemię…. Najczęściej bywam w lokalu China Town znajdującym się na placu Zamenhoffa, nieopodal Qurnika lub po drugiej stronie naszej pięknej Odry w centrum handlowym Helios na Słonecznym i za te lokale ręczę, kucharze jeszcze nigdy mnie nie zawiedli.
Niedbale cytując bohatera amerykańskiego filmu z tajskim akcentem – Bangkok potrafi pochłonąć – dlatego nie bój się nowych smaków i daj się pochłonąć kuchni azjatyckiej!
Hubert
14 lutego 2013 - 13:47 -
zupa rewelacja-polecam każdemu!!!