Pożegnanie z Mariacką

Zadzwoniłam na Mariacką w czwartek żeby zarezerwować stolik na niedzielę. Usłyszałam, że nie ma problemu z miejscami. Niczego się nie spodziewając, ucieszyłam się, że znów będę miała okazję zobaczyć nową wystawę, usiądę przy drewnianym stole, napiję się pysznego grzańca, zasmakuję naprawdę dobrej kuchni, która nie tylko cieszy podniebienie ale także i oko. No i creme brule najlepsze na świecie. Hmmmm…

Zdziwiłam się. Restauracja w starej kamienicy przy Zamku, a tu ani żywej duszy! Przygnębił  mnie widok pustych stolików. Przywitał nas właściciel,  Tadeusz Sarnacki, który od 6 lat prowadzi restaurację i galerię.  Oznajmił, że jest zmuszony zrezygnować z działalności. Kilkanaście razy zapytałam czy to nie żart. Niestety. Brak  klientów. Zamówiliśmy jak zawsze przepyszne dania i oczywiście deser. Zrobiłam kilka zdjęć (aparatem w telefonie więc wybaczcie jakość), żeby zapamiętać to miejsce takim jakie było. Łezka w oku się zakręciła…

Nie mogę zrozumieć dlaczego lokale, które mają swój niepowtarzalny klimat i gdzie można zjeść naprawdę smacznie i bez pośpiechu spotyka taki los… Przecież to nie jest tak, że nikt nie je na mieście. Wręcz przeciwnie. Dzień wcześniej byłam w jednej z „galerii” handlowych. Tłum. No tak idą Święta. Szał zakupów. Na piętrze, gdzie mieszczą się pseudo restauracje serwujące jedzenie typu „fast food”, kolejki. Fast nie jest dobrym określeniem, ponieważ samo przepychanie się do kasy, a później poszukiwanie choćby jednego miejsca żeby posiłek skonsumować trwa wieki i graniczy z cudem.  A jak już się znajdzie skrawek stolika, to nam jest gorąco, a jedzenie zimne. O walorach smakowych i zdrowotnych, a raczej ich braku, nie wspomnę. Tanio też nie jest. Sieciówki krzyczą kolorowymi reklamami ale gdy przychodzi do płacenia to okazuje się, że promocja nie obejmuje tego czy tamtego, a o tej godzinie to już niestety nie… ale za to można powiększyć zestaw.

A Mariacka za rogiem stoi pusta. Z tabliczką na drzwiach „zamknięte”.

 

 

 

 

O autorze

avatar

mczarnecka

Jestem kobietą i to po trzydziestce. Odnajduję azyl w niebanalnych rzeczach. Interesują mnie ciekawe wnętrza, zarówno miejsc jak i ludzi. Prywatnie bawię się słowem pisząc teksty do szuflady. Pomimo lęku wysokości, czasami gubię głowę w chmurach.