Pyra zaczyna podbój Szczecina
Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, gdzieś pomiędzy Szczecinem a Wrocławiem, Zieloną Górą a Warszawą rozciąga się kraina zwana Pyrlandią. Pewnego poranka w tej odległej krainie obudziła się Pyra z głębokim przekonaniem, graniczącym z pewnością, że oto nadszedł dzień, by porzucić nudny ziemniaczany żywot i zakrzyknąć: Hej przygodo! Tak też się stało. Pyra nie rzucała słów na wiatr i już po 3 tygodniach, zabrawszy cały swój majątek plus dwa koty, pędziła s3 w kierunku Szczecina. Tak to Pyra wyruszyła na podbój Szczecina.
Cóż tam Pyra zobaczyła. Dziwy niesłychane! Tu się opowieść ta zaczyna. Co przeżyła i widziała ta historia wam opowie.
Dzień 1. Szczecin? Stettin? To to miasto nad morzem?
Pyra wyczytała w przewodniku, że architekci Szczecina inspirowali się planem miasta Paryża. Ba, Szczecin nawet miał okazję zagrać stolicę Francji w filmie w reżyserii Jacka Bromskiego pod tytułem „Alicja”. Wszystko więc wskazuje na to, że Pyra musi zmierzyć się z Paryżem Północy. By okiełznać wroga trzeba go poznać. Toteż i pyra wyposażona w mapę oraz przewodnik eksploracje miast rozpoczęła. Postanowiła stawić czoło rondom, a każdy Szczecinianin potwierdzi, że tych ci u nich dostatek. Na pierwszy ogień poszło Rondo Grunwaldzkie, wszak Pyra nie obawia się wyzwań. Już na mapie wygląda imponująco, a na żywo… to istny horror. Pierwsza przejażdżka śni się Pyrze do dzisiaj po nocach. Kiedy tak po nim krążyła myślała, że nigdy go nie opuści. W domu się przygotowała, wyliczyła elegancko w który zjazd zjechać musi i profesjonalnie zajęła pas środkowy. Nikt nie mógł jej zarzucić, że jeździć po rondzie nie umie, a jednak bez zbędnej brawury, czyli pasa wewnętrznego nie wybrała, po środkowym krążyła. I tu zaczęły się schody. Ze stresów wszystko jej się pomyliło, a przy 3 (słownie trzecim) okrążeniu ronda zupełnie nie wiedziała już gdzie jest :) Ba, nie wiedziała nawet którędy na to skrzyżowanie wyjechałaJ Szczecinianie- wielki szacunek!!! Jesteście mistrzami nawigacji, albo zmysł orientacji macie nad wyraz i ponad przeciętną rozwinięty. Żeby uniknąć nieszczęścia na przyszłość Pyra rozrysowała sobie linie proste po mieście i one muszą jej przynajmniej na jakiś czas wystarczyć, z utartego szlaku za żadne skarby nie zbacza, o nie!
A, żeby jasność w tej kwestii nastała, prostuję: SZCZECIN NIE LEŻY NAD MORZEM :)
Dzień 2. Krzysztof Jarzyna ze Szczecina, czyli na straganie w dzień targowy.
Pyra chciała, niczym patron dnia drugiego, tytułowy bohater, zostać szefem szefów w swojej kuchni i zdobyć świeże warzywa, taniutkie i zdrowiutkie. Taki przynajmniej miała plan. Przeszukała internet w poszukiwaniu informacji, gdzie takowe zakupy na szczecińskiej ziemi może zrobić. Padło na Turzyn. Posiłkowała się maps.google.pl, tam faktycznie widziała, że na skrzyżowaniu ul.26 kwietnia i Bohaterów Warszawy jest coś, co wyglądało na targowisko. Żeby obadać dokładniej skrzyżowanie skorzystała z programu Street View i oczom nie dowierzała. W miejscu rzeczonego targowiska zobaczyła galerię handlową. Pomyślała sobie: czad! Postanowiła zaparkować na pierwszym parkingu, niewymagającym podjeżdżania pod górę (Szczecinianie, chapeau bas!, podjazd na parking w waszych centrach handlowych to prawdziwa wspinaczka wysokogórska J) i na miejscu odszukać targowiska. I było prawie jak sobie Pyra wymarzyła. Aby dodać pikanterii na każdym kroku ktoś proponował jej tytoń. Palenie rzuciła jakiś czas temu, ale nie ukrywała, po 30 minutach między budami, byłam o krok od zakupienia tytoniu wraz z całym oprzyrządowaniem, byle by tylko nikt już go jej nie sprzedawał. Wróciła objuczona warzywami, świeżymi, acz droższymi niż w markecie i bez tytoniu, ale z pyrkami. Ciągnie wilka do lasu :)
Niunia
24 listopada 2012 - 11:22 -
Hej :) Fajnie piszesz, ciekawie się czyta, czekam na więcej :)
marek
24 listopada 2012 - 15:46 -
super artykul :D wielkie pozdro!
Ewelina Kozanecka
27 listopada 2012 - 16:59 -
Wielkie dzięki za słowa uznania :) To dopiero motywacja :) Nowe przygody Pyry już niebawem :)