Jerzy Stuhr – niepokonany
Książnica Pomorska. Piątek 13-go. Rok 2013.
Widzę niewiele. Stoję w ostatnim rzędzie. Jestem punktualnie – jak się okazuje, za późno. Słyszę jednak doskonale i będę pamiętać długo… Spotkanie z Jerzym Stuhrem zawsze jest dla mnie nie lada wydarzeniem. Obawiałam się trochę swojej reakcji. Wieść o chorobie była dla mnie szokiem. Ogromnym.
Być może nie wszyscy wiedzą, że Jerzy Stuhr, jeden z najbardziej znanych i najbardziej wszechstronnych aktorów jest w wykształcenia… polonistą. Z pisaniem wiązał przyszłość ale, jak sam się wyraził – kariera aktorska pokrzyżowała mu plany…
TU PRZERWA NA ŚMIECH I OKLASKI.
Książka „Tak sobie myślę” której dotyczyło spotkanie jest dziennikiem autora z okresu choroby. Wrócił do pisania, bo nie mógł w tym trudnym czasie pozostać bezczynny. Nie dał się złamać, wspierała go rodzina i bliscy. Opisywanie rzeczywistości zawsze dawało mu poczucie wolności, większe niż którakolwiek forma artystycznego przekazu. Właśnie dlatego ta książka powstała. Choroba odbiera wiele, czasem wszystko. Pozostaje jednak nadzieja… „Tak sobie myślę” to pozycją obowiązkowa na oddziale w szpitalu, w którym Jerzy Stuhr walczył z rakiem. Lekarze stawiają przypadek aktora jako przykład dla innych, jak nawet w najcięższych momentach nie stracić woli życia.
Podczas spotkania poruszane były wątki nie tylko związane bezpośrednio z książką. Autor wyrażał swoją opinię na temat obecnej kondycji aktorstwa. Nie do końca niestety pochlebną. Pogoń za sławą i pieniędzmi powoduje, iż nie wszystkie wybory aktorów są trafione, a ich warsztat pozostawia wiele do życzenia.
Artysta posądzony podczas rozmowy o „wyjątkowy dar” zaprzeczył, stwierdzając, że posiada jedynie pewien rodzaj umiejętności: „Ja tylko zapamiętuję stany nerwowe, które pojawiają się we mnie i obserwuję jak inni zachowują się w takich sytuacjach, a później potrafię je odtworzyć na zawołanie”.
Ot co. Bagatelka.
U mnie przeważającym stanem nerwowym podczas spotkania było wzruszenie. Nie byłam osamotniona. Na niejednym policzku widziałam spływającą łzę.
… i zobaczcie co udało mi się w pocie czoła zdobyć.
Fotorelację ze spotkania znajdziecie tutaj.
Najnowsze Komentarze
Agnieszka
Suuper. Właśnie planujemy podobną podróż stopem z
7 lat temuOla
Uwielbiam patrzeć "z góry na Szczecin"! Widoki, które
7 lat temuPaulina
Dla mnie najsmaczniejsze sa w cukierni na Jagiellonskiej.
8 lat temutamcetka
Byłam, widziałam, mam mieszane uczucia. muzyka tak,
8 lat temu