Paryż. Mediolan. Szczecin.

Istnieją od dawna, ale z roku na rok pojawia się ich coraz więcej. Niegdyś skrywane w zakamarkach i bocznych uliczkach, dziś wyrastają dumnie na głównych ulicach mojego miasta.

Jeszcze do niedawna kojarzyły się z obciachem a wizyty w nich utrzymywano w sekrecie, teraz stały się modne i wręcz wypada w nich bywać. Dawniej spotkać tam można było głównie nasze babcie, teraz osoby wyznaczające trendy. W drodze do nich nie przemykamy więc już wstydliwie, skryci pod czapką czy kapturem, lecz stąpamy dumnie, z wysoko podniesioną głową.  To już nie są lumpeksy, szmateksy czy ciucholandy, to są Stolice Mody.

Obserwując długie kolejki piętrzące się u ich drzwi przed otwarciem w Dzień Dostawy, można odnieść wrażenie, że ubiera się w nich pół Szczecina. Idąc dalej, ustawiając się w ogonku i czekając aż stolice otworzą swe podwoje, można wziąć udział w niesamowitym zjawisku społecznym i być obserwatorem iście dantejskich scen. Ten tłok, ten chaos, ta panika… Nagle tłum napiera, gniecie a nawet i bije, spychając co słabszych poza główny nurt. Następnie szarpie i wyrywa sobie z rąk zdobycze. Sukienki, sweterki, torebki, płaszczyki…

Po kilkunastu minutach tworzy tak samo długie kolejki do przymierzalni a następnie do kasy. Kto tego nie przeżył, ten nie wie. Koleżanka zaprowadzona tam przeze mnie stwierdziła „Jak o tym opowiadałaś, to myślałam, że trochę koloryzujesz. Ale teraz wiem, że jest jeszcze gorzej.” Na czym polega fenomen? Jest tanio i dużo (przynajmniej w tych najpopularniejszych o sporej powierzchni). Poza tym ten dreszczyk emocji: nie wiadomo, na co trafisz. Zaplątane w gąszczu tanich ciuchów torebki od Prady i żakiety od Chanel to już raczej miejskie legendy, ale różnorakie perełki i owszem, czasem się zdarzają. Kupujemy na wagę, więc całkiem sensowny ciuch możemy nabyć za cenę wielokrotnie niższą niż w galerii handlowej. Często niezniszczony i jak najbardziej na czasie. Fashionistki dodadzą jeszcze, że niepowtarzalny. Większość ubrań pochodzi bowiem z Wielkiej Brytanii i Skandynawii, zdarzają się firmy lub kolekcje niedostępne w Polsce lub modele vintage czyli sprzed kilkudziesięciu sezonów. Kupują tam biedni i bogaci, młodzi i starzy, kobiety i mężczyźni, choć te pierwsze są w zdecydowanej większości. Ale to się zmienia, bowiem niemal każdy chce choć raz poczuć satysfakcję z upolowania taniego ciucha.

Wszystko to niewątpliwe zalety. Sama odwiedzam sklepy z odzieżą używaną i w sukienkach stamtąd obskoczyłam niejedną imprezę. Tanio, w dogodnej lokalizacji i z miłą obsługą – czy mają w ogóle jakieś minusy? Przybywa ich w zastraszającym tempie. Na ulicach mojego miasta, zamiast kawiarni, restauracji, galerii, pubów czy eleganckich sklepów, które właściwie całkowicie przeniosły się do galerii handlowych, widzę coraz więcej krzykliwych szyldów „Odzież na wagę”, „Odzież z drugiej ręki”, „Wszystko na wagę” i tak dalej. Niektóre, zadbane i estetyczne, nie rażą tak jak te mniej udane – w niewyremontowanych lokalach pozostałych po innej działalności, z prowizorycznie zaaranżowanymi szyldami, ubraniami wywieszonymi za zewnątrz. To, co może mieć miejsce na targowisku, budzi mieszane uczucia w reprezentacyjnych miejscach miasta. Pojawiają się niemalże po każdym zamkniętym lub przeniesionym sklepie. Może przesadzam, ale nie chcę żeby moje miasto kojarzyło się z tanim ciuchem z drugiej ręki. Nie żebym miała coś przeciwko tym ubraniom, czy tzw. ciucholandom w ogóle, ale wyrastające na każdym rogu psują krajobraz ścisłego centrum miasta i oddalają wizerunek Szczecina od wizerunku stolic. Mody i nie tylko.

O autorze

avatar

azielinska

Uwielbiam obserwować i komentować otaczającą mnie rzeczywistość. Chcę dzielić się moimi spostrzeżeniami z innymi ludźmi, a także uczestniczyć w dialogu z innymi mieszkańcami mojego miasta, którzy mają podobne lub całkiem inne spostrzeżenia. Jestem dumna, gdy widzę, że w moim mieście dzieje się coś ciekawego i uważam, że powinno się o tym mówić jak najwięcej. Ale pewne zjawiska wymagają też krytycznego spojrzenia albo chociaż przyjęcia z dużą dozą czarnego humoru. Pisałam do szczecińskiego magazynu Strefa Kobiet, obecnie od czasu do czasu do Szczecin in Progress oraz na blogu Ruszmy Szczecin. Piszę głównie o modzie i różnych zjawiskach wokół niej, ale także o stylu życia i wszystkim innym, co wyda mi się interesujące.