Żyć autostopem

Oglądając jej zdjęcia z podróży można popaść w depresję. Rajskie widoki niczym skopiowane z tapety Twojego windowsa.  I nie o jednostajną łączkę chodzi (i o tę panią na porszaku też nie, kolego). Ale wracając do tematu – powód może być jeden – albo świetnie radzi sobie z photoshopem, albo ma naprawdę klawe życie. Wątpliwości mają tylko zazdrośnicy. Ela przewiduje, że będzie żyć około setki i jak twierdzi, jeździ autostopem nie od wczoraj.

Studentka budownictwa nie należy do szpanerskich turystów z plecakiem Alpinusa, drogimi butami z przeceny i hipsterskim bidonem, który jest za ciężki, by go nosić, ale idealnie pasuje do fotek z wakacji. Wypolerowanych marek nie znajdziesz, ani włosów na lokówkę. O kobiecie w podróży autostopowej. O fance kwiecistych sukienek i rakiji, o kolorowych Bałkanach w pigułce i o mascarze, którą warto nosić przy sobie – będzie ten tekst.

Poznałam ją dwa lata temu na szczecińskim spotkaniu autostopowym. Pamiętam, jak stojąc na deptaku Bogusława pod zegarem – wyrecytowała na jednym oddechu: Ela, budownictwo, drogi- ulice- lotniska, uśmiechając się szeroko. Polka o urodzie Turczynki. Potem przy piwie w „Secie i Galarecie” opowiadała o Bałkanach, magii kraju wyniszczonego wojną, z cennymi ludźmi. Ludźmi, jakich nigdzie indziej nie spotkała. Rumunia, Czarnogóra, Gruzja- to tam kolejny raz pakuje plecak, bo nawet 10 wypraw to za mało. Łatwiej jej wymienić, gdzie jeszcze nie dojechała, niż wskazywać miejsca, w których była. Autostopowy przebieg, choć liczony dopiero od 2 lat to jakieś 1,5 obwodu kuli ziemskiej. Jak przyznaje to ludzie tworzą każdą jej podróż i to dla nich jeździ. Majówka w Amsterdamie czy weekend w Belgradzie to dla niej nie problem. I gdyby nawet wygrała w lotka, to uwierzcie- dalej podróżowałaby autostopem.

Udało mi się z nią skontaktować tuż przed jej podróżą do Maroko. Wyjeżdżała na 3 tygodnie, a jak się dziś okazuje na ponad miesiąc. Oczywiście nie było czasu na tradycyjne spotkanie, dlatego skype przyszedł nam z pomocą. Po godzinnej rozmowie, pokawałkowanej na 5 minutowe sekwencje moim supernowoczesnym sprzętem nagrywającym w telefonie (cóż taki budżet), powstało kilka zapisanych stronic, a z nich ten tekst. Przeleżał ponad miesiąc czekając na powrót głównej bohaterki. Dziś mogę Wam opowiedzieć o szczecińskiej autostopowiczce.

Autostop. Czy nie było nic bardziej konwencjonalnego?

Taki to jest włóczykijos los

Ela stopuje za granicę już pięć lat, od rozpoczęcia studiów. A jej pierwszy autostopowy trip prowadził z wioski do miasta, w którym się uczyła. Jakieś 10 lat temu razem z koleżanką postawiły na niekonwencjonalną podwózkę do szkoły:

– Byłyśmy trochę przestraszone, ale z drugiej strony podniecone, bo to przecież autostop! WOW! A jak kierowca się zatrzymał, to zapomniałyśmy zapytać dokąd jedzie! – wspomina.

Od początku kochała podróże, a stopowanie nie jest dla niej kwestią darmowego podwiezienia z punktu A do B. To jej cała filozofia życia. Nigdy nie była zwolenniczką wycieczek all inclusive.

Marzenie powinno cię lekko przestraszyć i podniecić. I taki jest autostop.  Nigdy nie wiesz kogo spotkasz, gdzie będziesz spać, jakie przygody cię spotkają. I to jest zachwycające!

To również doskonały sposób na poznanie danego kraju od podszewki. Jak twierdzi, żadna wycieczka nie da tego, co spotkanie ze zwykłymi, prostymi ludźmi. A i z autostopem bywa różnie- czasem stoi się 2 minuty i pierwsze auto się zatrzymuje, a czasem po 12 h – nic. Dlatego nie poleca takiej formy podróżowania osobom, których przerażają komary w lesie.

Mój rekord łapania stopa to 20 h. Utknęliśmy na Węgrzech, jadąc do Czarnogóry. Sama mogłabym tam stać nawet jeszcze 2 dni, bo wiedziałam, że widoki w Czarnogórze mi wszystko wynagrodzą.  Jechaliśmy w trójkę- ja i dwóch kolegów, więc sam układ był już niekorzystny, a i miejsce nieciekawe- ostatni parking przed granicą z Serbią. To był weekend, wszyscy jechali zapakowani, a my z trzema ogromnymi plecakami. No i nie wiadomo co mamy w tych plecakach…. Zabrał nas w końcu chłopak z Belgradu. Zszokowany, jak usłyszał o tym, że trzech Polaków jedzie na stopa do Czarnogóry, zaprosił nas do siebie do domu, zamówił pizzę, przyniósł rakiję. Wynagrodziło nam to trudy łapania.

Dziewczyna podkreśla, że wierzy, iż w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny. A jeśli coś nie dzieje się po naszej myśli, to czas ustala dla nas kolejne wydarzenie.

 Widoki po wyjściu z namiotu

                                       Gruzja. Widok po wyjściu z namiotu.

 Rumuńskie serpentyny.

                                       Rumuńskie serpentyny

Kobieta na stopa. Patent na bezpieczeństwo

Przez wszystkie lata stopowania nie spotkało jej nic przykrego. Zawsze stara się jeździć z towarzyszem, bo jest bezpieczniej, a poza tym– weselej. Jednak ma na swoim koncie kilka samotnych podróży, ale tylko dlatego, że w ostatniej chwili potencjalny kompan się wycofał, a ona była już zdecydowana.

Dziewczynę się inaczej traktuje. Często słyszałam od kierowców: wziąłem cię, bo jesteś dziewczyną, chłopaka bym nie wziął.

Na moje pytania o strach, odpowiada, że nie ma patentu na bezpieczeństwo:

– Teoretycznie powinno się wozić gaz pieprzowy, albo nóż, czy inne tego typu rzeczy. Mam jednak taką naturę, że nie potrafiłabym człowiekowi zrobić krzywdy. Zresztą, jak jadę z kimś to inaczej na to spoglądam, we dwie osoby to sobie jakoś poradzimy. Prędzej obstawiałabym ucieczkę – mówi.

Podróże autostradą są bezpieczne- nie ma dróg, prowadzących w odludne miejsca, a na parkingu zawsze są ludzie.  Są jednak  kraje, w których kobieta podróżująca sama lub z koleżanką jest inaczej postrzegana przez tubylców i tam zawsze jeździ z męskim kompanem:

Nie wyobrażam sobie jechać do Turcji z koleżanką. Jak jechałam z kolegą, to oficjalna wersja brzmiała, że jesteśmy narzeczeństwem. Turcja to kraj, w którym mentalność jest odmienna od tej, którą znamy, szczególnie w kwestii pozycji kobiety. Oczywiście nie mogę generalizować, ale dwie dziewczyny w podróży to coś szalonego, wręcz nieodpowiedzialnego. Dla Turka będziesz zawsze podświadomie kobietą z Europy. Podróżując, mimo ogromnego upału, ubierałam zawsze spodnie za kolano, nie było mowy o bluzkach na ramiączkach. Powinno się mieć zawsze zakryte ramiona, by nie prowokować i uszanować ich kulturę. Oczywiście nie mogę wrzucać wszystkich do jednego worka. W Turcji spaliśmy w niejednym domu i mężczyźni byli wspaniałymi gospodarzami. Naród jest bardzo gościnny, nikt tam nie wypuści podróżnika bez nakarmienia czy noclegu.

Pytam o tych mniej wspaniałych Turków.

Zdarzało się, że trafialiśmy na „dziwnych” kierowców i to nie były pojedyncze przypadki. Wyobraź sobie, że jedziecie 3 h, a kierowca zamiast patrzeć na drogę cały czas mówi coś do ciebie. Większość kierowców ciężarówek nie zna angielskiego, więc mówi coś po turecku. Nie rozumiesz ani słowa, ale z jego miny, uśmiechu i oczu – domyślasz się o co mu chodzi.

Ela radzi, by zachować w takich sytuacjach spokój.  Raz zdarzyło jej się usłyszeć niemoralną propozycję od Turka, który mieszkał 10 lat w Polsce. Podeszła do tej sytuacji ze spokojem, ale i stanowczością:

Powiedziałam, że nie jestem zainteresowana. Zależy mi, żeby mnie podwiózł, a jak nie- to wysiądę na najbliższym parkingu. I zrozumiał. Autostop wydaje się dla kobiety niebezpieczny, ale wracając nocą do domu w twoim mieście może spotkać cię to samo– dodaje.

Mascara zmieści się w plecaku

Najlepsze obiady ever.                                      Najlepsze obiady ever

Pytam o ekwipunek autostopowicza. Co jest niezbędne, a co można śmiało pominąć? Według naszego autostopowego zapaleńca śpiwór z karimatą to podstawa, namiot nie jest już tak niezbędny, gdy pojawia się opcja spania pod chmurką w cieplejszych krajach. A te dodatkowe 3,5 kg na plecach naprawdę jest odczuwalne. Ważna jest też kamizelka odblaskowa, bo stopowanie nie ma terminu ważności i zdarza się łapać w nocy. Zapewnia to bezpieczeństwo. Przydatna zdaje się również latarka i GPS w głowie. A gdy tego nie ma- „szorujemy” z mapą. No i niezastąpione markery! W naszej dyskusji rozwija się również temat tajemniczej mascary:

A i owszem, mascarę mam zawsze przy sobie, ale  jak jest +40° C w cieniu, to główną myślą w głowie jest to, jak skombinować wodę.  Nie interesuje mnie jak mam upięte włosy – śmieje się Ela.

Pierwszym z serii najbardziej denerwujących pytań do autostopowych guru jest: „nie boisz się jeździć?”, dlatego go nie zadam.  Zadam za to pytanie nurtujące wszystkie dziewczyny oblegające autostopowe fora. Temat powraca jak bumerang i zawsze obrywa nim admin, który uprasza o niezakładanie nowego – starego wątku, bo to już było i oby nie wróciło więcej. Niestety wraca. A zatem: co z higieną? Gdzie można się umyć? Autostopowiczka zgodnie z moim przeczuciem, pyta:

– a ty gdzie się myjesz?

-tam, gdzie jest woda…-  odpowiadam (nie wiem jak mogłabym odpowiedzieć na to pytanie lepiej, ale trudno, już poszło)

– No ja też się myję tam, gdzie jest woda. Po pustyni nie podróżuję.  W całej Europie zachodniej z prysznicami na stacjach benzynowych nie ma problemu. Oczywiście zdarza się, że zamiast wypasionej armatury masz butelkę z wodą, ale i to zdaje egzamin.

Gdybyście nie wierzyli, że taka autostopowa kąpiel może być przyjemna, odsyłam Was do tych zdjęć:

        Raj w Bośni i Hercegowinie                                       Bośnia i Hercegowina

Turecki raj na wyciśgnięcie ręki. Wystarczy wyciągnąć rękę i łapać stopa                                       Turecki raj

Nie wiem jak Wy, ale ja lepszej łazienki nie widziałam.

Schodzimy na ziemię. Krótkie podróże autostopowe są lekkie i przyjemne, ale te trwające kilka tygodni mogą czasami wymęczyć organizm. O spaniu po 8 h nie ma mowy, do tego egzotyczny klimat  i chroniczne zmęczenie. Choć cel rekompensuje trudy, Ela przyznaje się do chwili słabości:

Jedyne załamanie, jakie miałam w podróży było w zeszłe wakacje, jak robiliśmy trasę Gruzja- Turcja- Armenia, choć załamanie to chyba zbyt duże słowo- przyszła rezygnacja. W tym klimacie w dzień jest zazwyczaj 40° C i więcej, a w nocy-   30° C. Jedynie w górach temperatura spada do 20° C. Wracaliśmy z podróży, która trwała ponad miesiąc. Żar leje się z nieba, my z ciężkimi plecakami. Na bułgarsko- tureckiej granicy złapaliśmy kierowcę, który jechał do Niemiec. Zjechaliśmy z nim całą Bułgarię, Rumunię i połowę Węgier. W Rumunii były ciągłe kontrole, postoje, to trzeba było dać jakąś łapówkę. Wszystko przedłużało się w czasie. Leżałam z tyłu TIR-a na łóżku, miałam na sobie bawełniany T-shirt i przewiewne rybaczki. Klimatyzacja była włączona, a ze mnie się lało. Pomyślałam sobie- umrę w tej Rumunii. Było tak gorąco, że jak otwierało się drzwi na zewnątrz, to tak jakbyś otwierała piekarnik. To był jedyny powrót, gdy  chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu.

Moje Bałkany

Nie mam pomysłu na nazwę tego zdjęcia. Gruzja po prostu                                       Gruzja

Bałkany ją zachwyciły, to one przeważają w jej opowieściach. Ciepłe wspomnienia i radośni ludzie. Głośna muzyka. I wspólne świętowanie, dzielenie się sobą. I choć była w innych miejscach w Europie, ciągle tam wraca.

Zdarzyło się, że trzy razy z rzędu jechałam na Bałkany, potem gdzieś indziej i znów- Bałkany. Zachwycili mnie tam ludzie i przyroda. Tam jest inna mentalność. Nie ma takiego pośpiechu za pracą, za pieniędzmi, ludzie są bezinteresowni. Jeśli cię zaczepiają, to nie dlatego, że chcą na tobie zarobić, tylko są ciebie ciekawi. Zapraszają na kawę, czy obiad.

 Śniadanie nie do łóżka, ale na ławkę pod blokiem, czli armeńska gościna again

    Śniadanie nie do łóżka, ale na ławkę pod blokiem. Gruzińska gościnność.

Pojechałam na Bałkany i byłam w szoku, że tak blisko od Polski, a tak inaczej się żyje. Ludzie chodzą uśmiechnięci, widać, że kochają życie. Podobnie było w Italii. Italia i Bałkany to dwa moje ulubione miejsca w Europie.

Pytam czy nie widać tam śladów wojny, która wyniszczała te kraje sukcesywnie.

Ktoś kiedyś powiedział, że bieda jest szczodra. I miał rację. Człowiek, który niedawno przeżył wojnę, docenił jak ważny jest pokój, to, żeby sąsiad z sąsiadem dobrze żył. Może to była dla nich ważna lekcja. Kiedy chłopak spotyka kolegę na ulicy, mówi: „bracie mój” i to jest dla mnie coś pięknego. A dla nich to jest normalne. Nie są skażeni popędem za dobrem materialnym. Żyje się tam skromniej niż u nas, ale ludzie tam żyją, nie egzystują. Dla nich ważniejsza jest rozmowa ze znajomym przy kawie, niż cokolwiek innego.

Ela w swoim bałkańskim stopowaniu stara się omijać duże miasta,  wybiera wioski, malownicze tereny tuż nad jeziorami, czy w otoczeniu gór. Ale przyznaje, że trudno pojechać na Bałkany i nie zobaczyć miejsc- symboli: Belgradu, czy Sarajewa.

Na każdej wyprawie wracam do moich ulubionych miejsc, ale odnajduję też nowe. Mam też tam wielu dobrych znajomych i rodziny, które odwiedzam. Kiedy rozbijamy się w jakiejś wiosce zawsze pytamy czy możemy w przydomowym ogródku rozstawić namiot. Nigdy nie usłyszeliśmy odmowy. Wręcz przeciwnie. – Autostopem z Polski?- Chodźcie do mnie na obiad, śpicie u mnie dzisiaj! Jechaliśmy kiedyś z kierowcą, który miał tartak. Mówi do nas: po co macie rozbijać namiot? Śpijcie u mnie w biurze! Dostałyśmy połowę strychu.

Śniadanie u swańskiej rodzinki                      Śniadanie u swańskiej rodziny

W Macedonii nauczłam się robić kawę po turecku                W Macedonii nauczyłam się parzyć kawę po turecku

Ela podkreśla, że autostop to nie tylko wojaż i darmowe śniadanie, ale przede wszystkim – wiara w ludzi.

W Serbii łapałyśmy stopa razem z koleżanką. Była sobota wieczorem, a miejsce mało ruchliwe. Zatrzymało się dwóch chłopaków, którzy mogliby nas podrzucić. Jedziemy, rozmawiamy, opowiadamy kim jesteśmy i jaki jest cel naszej podróży. Jeden z naszych kierowców wyciąga odznakę i mówi, że jest policjantem. Proponuje nam darmowy nocleg w osobnym pokoju, a jutro możemy ruszyć dalej. Było już dość późno i po konsultacji z koleżanką stwierdziłyśmy, że jedziemy z nimi. Nikt jednak nie poszedł spać. Siedzieliśmy przy herbacie i chipsach do 7.00 rano i rozmawialiśmy po angielsku, trochę po rosyjsku i serbsku. O wszystkim, o tym jak się u nas żyje. I takie sytuacje są najpiękniejsze w stopowaniu. Pozytywni ludzie, których normalnie nie mielibyśmy szansy poznać.

Guča i trubaci, czyli raj dla bałkańskiej duszy

Guca i trubaci, czyli raj dla bałkańskiej duszy

Rzucam banałem w stylu „przygoda autostopu” i Ela ma przed oczami Gruzję, Turcję, Armenię i zastanawia się z której strony ugryźć temat, bo tysiące obrazów przelatują jej przez głowę. I pojawia się ta ciekawa historia, która obrazuje bałkańskiego ducha:

W maju ze znajomymi byliśmy w Czarnogórze, na wyspie  Św. Stefan. Był wieczór, podeszłam więc do właścicieli leżaków zapytać czy nam ich użyczą. Oni również mieli wolną majówkę i robili to, co my  robimy dokładnie w tym czasie- grille, spotkania ze znajomymi, alkohol. Usłyszałam odpowiedź twierdzącą. I dalej: – A wy tu śpicie? A skąd jesteście­? Chodźcie do nas! To był prywatny bar. Każdy alkohol był do naszej dyspozycji. Zaraz została zamówiona kolacja – grillowane ryby, owoce morza, warzywa. Do wschodu słońca tańczyłam z tymi Serbami, Czarnogórcami. A wszystko zaczęło się od pytania o leżaki. Rano wstajemy, a właściciel woła do nas: – chodźcie Polacy na kawę! Po południu będzie impreza!

Pokój z widokiem na morzePokój z widokiem na morze. Św. Stefan

Najlepsze imprezy zawsze z przypadku. Chcieliśmy tylko spytać o możliwość noclegu na leżakach   Najlepsza impreza z przypadku. Św. Stefan

Mount Everest autostopu

Autostopowiczka zjeździła prawie całą Europę. Nie było jej jeszcze w Skandynawii, na Litwie, Łotwie, Estonii i Białorusi, bo rozważa opcję zakupu drogiej jak dla studentki- wizy. W najbliższym miesiącu dotrze do Portugalii, której jeszcze nie widziała. Na pytanie o Mount Everest autostopu opowiada o podróży do Peru:

Moje największe marzenie to Ameryka Południowa. Zobaczyć Machu Picchu. Pojadę tam dopiero jak nauczę się hiszpańskiego. To wyprawa za kilka lat. No i trudno stopować przez ocean, ale niemożliwe nie istnieje – uśmiecha się.

Na koniec parę słów do Was- drodzy czytelnicy:

Ludzie, którzy oglądają moje zdjęcia, albo filmiki z podróży czasem mi zazdroszczą. A ja pytam: -ale czego ty mi zazdrościsz? Rusz tyłek, spakuj plecak i wyjdź z kciukiem na ulicę. Nie ma w tym nic trudnego. Każdy człowiek może spełniać swoje marzenia podróżnicze. I nie trzeba do tego wielkich pieniędzy. Wystarczy spróbować. A to jest uzależniające.

Na wielu forach internetowych można szukać kompana na wyprawę. Istnieją też zloty autostopowe, czy specjalne mistrzostwa, w których ludzie ściągają się do wybranego miejsca. Chodź wyścigi nie są najważniejsze. To ludzie i emocje tworzą klimat.

 Ekipa z autoastopowego tripaEkipa z autostopowego tripa

Będę szczęśliwa jeśli dwie, może trzy osoby po przeczytaniu tego tekstu gdzieś pojadą. Może to będzie dla nich inspiracją. Może to nie będą Bałkany, ani Kaukaz. Ale tej przygody nie odbierze Wam nikt.

A ja nie zdziwię się, jeśli od jutra na wylotówce ze Szczecina będą same kciuki. Tylko ubierzcie się ciepło. Zima idzie!

O autorze

avatar

Malwina Zator

Run baby, run! powtarza sobie nieustannie. Z nadwyżką zbędnego gadania, na wspak, krzywo myśląc. Ładuje się prosto w festiwal chaosu. Lubi smakować życie, nie tylko w fartuchu masterszefa. Apatii i flegmatykom mówi stanowcze nie i wywala za drzwi. A kiedyś będzie miała fajny nekrolog;)