Krzyże na falochronie

Przyznam, że miałem ogromny problem z wymyśleniem tytułu dla poniższego wpisu. Do głowy przychodziły mi tylko takie, które śmiało mogły konkurować z „Faktem”.  Nie chciałem wywoływać skandalu, jednakże dokonane znalezisko zasługuje na opisanie i być może czyjąś interwencję…

Ale – jak mawiają – od początku. Wybrałem się w niedzielę na spacer po północnych dzielnicach Szczecina. Jak zwykle z aparatem – w poszukiwaniu ciekawych miejsc i sytuacji wartych zatrzymania w kadrze. Pogoda była rewelacyjna, czas płynął powoli, w sumie idealnie do opisu mógłbym wykorzystać słowa pewnej piosenki: „jaki tu spokój, na na na na… nic się nie dzieje, na na na na”. W ten sposób dotarłem na Golęcino. Za zajezdnią tramwajową jest droga prowadząca do ogródków działkowych leżących nad samą Odrą. Jest tam stary pomost, z którego chętnie korzystają wędkarze. Jest też widok na dok pływający stoczni Gryfia. Wszystko było na swoim miejscu – jak na załączonym obrazku:
DSC_0456_1200AL

Jak widać – cisza, spokój, do pełni szczęścia brakuje tylko porządku. Kiedyś – a mam na myśli bardzo odległe „kiedyś” – północne dzielnice tętniły życiem. Miejsca z dostępem do Odry były tłumnie oblegane przez weekendowych turystów, którzy korzystali z uroków tych miejsc oraz ich bogatej oferty – zarówno kulturalnej jak i gastronomicznej. W zasadzie to jest temat na osobny wpis – więc dziś skupię się na tym bałaganie, który widać pod nogami i tym, co w nim odkryłem:

Byłem w tym miejscu już kilka razy, ale zawsze działo się tyle, że stąpając po śmieciach i kamieniach wyłożonych na brzegu rzeki, starałem się po prostu nie wpaść do wody ani nie połamać nóg. Znając burzliwą przeszłość tych przemysłowych terenów, nie zwracałem uwagi na betonowe elementy wystające z wody. Dziś jednak bardziej zainteresowałem się tym, po czym chodzę.  Na początku rzuciła się w oczy jakby płyta nagrobna – taka ze ściętymi narożnikami. Kawałek dalej już nie miałem złudzeń – znalazł się fragment z wyrytymi literami. A jeszcze dalej – cały krzyż. Nie wiem, czy to są zabytkowe elementy, czy też współczesne (sądząc po kroju liter). Czy trafiły tu jak reszta śmieci – na dzikie wysypisko, przyniesione przez jakichś szabrowników? Czy może ktoś celowo umacniał brzeg betonem i trafiły się takie kawałki?

Nie wiem, nie mi to oceniać. Ale uważam, że lepiej by wyglądało, gdyby znalazły się np. w lapidarium na Nehringa lub innym przeznaczonym do tego celu miejscu…
DSC_0458_1200AL
DSC_0459_1200AL
DSC_0460_1200AL
DSC_0461_1200AL

O autorze

avatar

Przemysław Budziak

Szczecin jest moim miastem - mieszkam tu od urodzenia. Oczywistym jest, że nie spędziłem tu całego swojego życia - uwielbiam poznawać nowe miejsca, a podróże są moim ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu. Zawsze jednak z uśmiechem wracam do mojego Szczecina. Ponieważ często mam przy sobie aparat fotograficzny, uwieczniłem wiele ciekawych momentów z życia naszego miasta. Na początku nie planowałem się nimi dzielić - trafiały do przysłowiowej szuflady. Jednak z biegiem czasu kiełkowała chęć podzielenia się z Wami moją wizją miasta - dołączenie do projektu Szczecin Aloud umożliwiło mi zrealizowanie tego pomysłu. Chciałbym wywołać w Was, Szczecinianach potrzebę wstania sprzed telewizora i wyjścia z domu. Udowodnić, że warto spędzać wolny czas w inny sposób. Pokazać zarówno rzeczy nieznane, ale i takie, które mijacie codziennie w drodze do pracy lub szkoły i nie zwracacie na nie uwagi. Chciałbym, żebyście zobaczyli, że można pochwalić się rodzinie, gdy przyjedzie do Was na wakacje, że mieszkacie w Szczecinie :)