Miasto wystarczająco dobre
Była wiosna, zaraz przed majówką. Wracałam przez Plan Grunwaldzki ze spotkania z przyjaciółką. Pogoda, słońce, pierwszy fajny dzień po tygodniach zimna. Wykombinowałam, że pójdę przez Jasne Błonia do Manhattanu, kupię mnóstwo zieleniny i zrobię przy okazji weekendu coś, na co od dawna nie mam czasu – ugotuję danie, jakiego jeszcze nigdy nie gotowałam. Po drodze spotkałam znajomego, którego nie widziałam chyba z 1,5 roku. Chwilę porozmawialiśmy i każde poszło w swoją stronę. Idąc w kierunku Urzędu Miasta, zaczęłam myśleć o różnych ludziach, którzy przez 15 lat mieszkania w Szczecinie przewinęli się przez moje życie…
Wielu z nich już nie mieszka w mieście – wyjechali za pracą, miłością albo w innych okolicznościach życiowych. Ja jakoś dalej jestem. Jestem, mimo, że „w Szczecinie się nic nie dzieje”, „ mamy słaby rynek pracy”, „wszyscy wyjechali”, „tu nie ma przyszłości” i jakie tam farmazony jeszcze krążą po dzielnicach. Jestem tu, chociaż trawa gdzieś indziej jest zapewne bardziej zielona, zarobki 3 razy wyższe, fantastyczne koncerty dostępne na wyciągnięcie ręki i kariera międzynarodowa stoi otworem. Tam. We Wrocławiu, w Trójmieście, a na pewno w Warszawie. No więc dlaczego tu ciągle jestem? Jestem tu, bo lubię mieszkać na Żelechowej. Jestem tu, bo tu są moi ludzie – przyjaciele, których nie zamieniłabym na nic na świecie. Jestem tu, bo mam blisko do morza (tramwaj 9 – pętla Głębokie – remember ;). Jestem tu, bo lubię spokój miasta, które jest trochę na uboczu. Bo lubię budynki, które do siebie nie pasują. Bo każdy jego fragment ma w sobie kawałek historii z moich 15 lat tutaj. Bo – przeszliśmy razem drogę jak dobry związek – od wielkiej fascynacji, przez trudne lata konfliktu, kiedy chciałam wyjeżdżać i zapomnieć, że to miasto istnieje, aż do współistnienia – ze świadomością zalet i wad, plusów i minusów i jednoczesnym zaangażowaniem obu stron.
Może to jest tak w życiu, że przychodzi taki moment, kiedy już nie szuka się tego, co najlepsze, idealne, perfekcyjne. Kiedy człowiek zatrzymuje się i ma odwagę zapytać siebie: dobra, to kim ja właściwie jestem? Co jest dla mnie naprawdę ważne? W jakim miejscu chcę mieszkać? Nie – w jakim powinienem, dobrze by było? Tylko gdzie chcę?
I wtedy może okazać się, że nie potrzebuje się być w centrum zarządzania Wszechświatem, że nie ma konieczności robienia kosmicznej kariery w centrali międzynarodowej korporacji, że ważniejsze jest żeby być wśród zieleni, mieć bliskich obok, cieszyć się kwitnieniem krokusów na wiosnę i edukować resztę świata, że owszem, jest tu jakaś woda – ale nie jest to morze.
Może być tak, że przychodzi taki moment, kiedy to, co jest – to zwyczajne miasto z mnóstwem wad – okazuje się być po prostu wystarczająco dobre. Nie – idealne, nie – perfekcyjne, nie – niesamowite. Zwyczajne. W porządku – dokładnie takie, jakie jest. Wystarczająco dobre dla mnie. Może być tak, że tylko o to chodzi.
#doświadczaniemiasta
jenny
31 maja 2016 - 12:05 -
nic dodać nic ująć :) czekam na więcej
Agnieszka Wawrzyniak
2 czerwca 2016 - 10:00 -
Więcej nastąpi wkrótce :)
aga
31 maja 2016 - 12:09 -
Tak. Też tak myślę. Ludzie uciekają – np ze Szczecina – w pogoni za sobą samym. A jak się już uda siebie wytropić, mus ucieczki/pogoni mija. Ja jestem wystarczająco dobra to i otoczenie takie się staje. Może banał, ale mi to ładnie wyszło, jak Cię czytałam.
Agnieszka Wawrzyniak
2 czerwca 2016 - 10:00 -
Zgadzam się w pełni – można uciec daleko, ale siebie, swoją historię – zawsze zabiera się ze sobą. Piękny banał Ci wyszedł :) a tak naprawdę – wcale nie banał :)
Estera
2 czerwca 2016 - 14:37 -
Nie zgadzam się – Szczecin jest niesamowity, bo jedyny w swoim rodzaju ;-). To miasto, które ma wszystko co powinno być plus mnóstwo zieleni, dzięki czemu tak cudownie się tutaj mieszka :-) A perfekcja jest nudna ;-)
Agnieszka Maja Wawrzyniak
13 czerwca 2016 - 21:49 -
„Perfekcja jest nudna :)” lubię to :)
Aśka
27 czerwca 2016 - 14:56 -
Jestem dumna, że znam i miałam przyjemność pracować z Autorką. Świetnie napisane. Powodzenia w pisaniu Aga!