
-
Niekoniecznie świątecznie… Festiwalowe wspomnienia z Kazimierza Dolnego
Niektórzy lubią zimę. Mnie jednak w tym okresie dopada raczej nastrój nostalgiczny. Poniedziałek. Szaro-buro i na minusie. Świat za oknem przykryty pierzyną puszystego śniegu. Gotowy do snu. Miałam dziś pisać o tym, jakie to wydarzenia oferuje nam nasze miasto. Ale kiedy wczoraj zapobiegawczo nastawiałam budzik o pół godziny wcześniej… zatęskniłam. Za latem.
Cóż, zima nie sprzyja zmotoryzowanym. Chyba, że ma się pięć lat, a jedynym środkiem lokomocji są sanki. Wydobywając auto spod kolejnej warstwy białego szaleństwa dodawałam sobie otuchy myśląc o miejscu do którego wracam i wracać będę, które kojarzy mi się nieodłącznie z wakacjami. W taki dzień jak dziś radzę nie zostawać duszą w Szczecinie…
Powędrujcie sobie do „swojego miejsca”, czy to będzie magiczna Lizbona, maleńki Bukowiec w Bieszczadach czy spokojna przystań na Mazurach. Pomyślcie o wydarzeniu, które w takie dni jak ten przywołuje uśmiech na twarzy a w sercu robi się jakby cieplej. Ja lecę do Kazimierza Dolnego. Nad Wisłą. Na festiwal filmowy i spotkanie z Jerzym Stuhrem. A dzisiejszy tekst pochodzi z tzw. szuflady.
-
when we’re together – snowmen come to life
– Ciocia Ciociaa! a wiesz że przebieram się w Mikołajki za Świętego Mikołaja!!
– naprawdę?? to super! i co? będziesz rozdawał dzieciom w przedszkolu prezenty? a ja też dostanę? :)
– no co Ty Ciocia. przecież tak naprawdę Mikołaj nie istnieje.. to taka zabawa jest. wieeesz?
Hm.. niby wiem. zabawa zabawą, ale właśnie ten dzień był zawsze jakiś taki zapowiadający Święta.. magiczny. -
A to kto? atogrzywa
Sobota około południa. Public Cafe na Jana Pawła, przytulna kawiarenka, klimatyczne wnętrze, niekomercyjna muzyka i oryginalni bywalcy. Kawa na poziomie. Bagietki z salami jednak nie polecam, choć gabaryty miała słuszne. Ale ja nie o tym…
Siedziała na końcu sali przy drewnianym stole, o całkiem muszę przyznać, gustownym dizajnie. Od pierwszego rzutu oka na nią wiedziałam, że ten artykuł pojawi się na Szczecin Aloud.
Proszę Państwa, przedstawiam atogrzywę.
-
Rzut okiem na szczecińskie ronda
Rondo – problem czy ułatwienie?
Każdej osobie, która przyjeżdża do Szczecina w oczy rzucają się ronda. A właściwie ich potworna ilość. Trudno jest znaleźć trasę w centrum nieprowadzącą przez przynajmniej jedno z nich. Są jednopasmowe, półtora (gdzie nigdy nie ma pewności czy kierowca obok wie, że jadę…) oraz wszelkiej maści dwa i trzy pasy
O co chodzi z rondami?
Przez pierwszy rok mieszkania w Szczecinie, gdyby ktoś zawiózł mnie na dowolne rondo i porzucił, nie miałabym pewności potrafię odtworzyć drogę do domu. Rondo kwadratowe, rondo z przystankiem w środku, rondo, którego nazwy nikt nie pamięta. Dodatkowo te składające się z samej wysepki i duże place, które tylko próbują udawać, że rondem… a nie są. Jasne. Zwłaszcza przed wyrośnięciem Kaskady, (z perspektywy turysty) plac Żołnierza wyglądał dokładnie tak samo jak Rodła. A potem jest już tylko gorzej :)
W dobie współczesnych wynalazków na telefon połączony z siecią odnalezienie się nie jest problemem. Jak ludzie kiedyś nie ginęli błądząc między Bramą Portową a placem Grunwaldzkim? Nie mam pojęcia.
Najnowsze Komentarze
Agnieszka
Suuper. Właśnie planujemy podobną podróż stopem z
8 lat temuOla
Uwielbiam patrzeć "z góry na Szczecin"! Widoki, które
8 lat temuPaulina
Dla mnie najsmaczniejsze sa w cukierni na Jagiellonskiej.
8 lat temutamcetka
Byłam, widziałam, mam mieszane uczucia. muzyka tak,
9 lat temu