„And nothing else matters…”

W miniony weekend Opera na Zamku wystawiła swój ostatni spektakl w tym sezonie artystycznym. Tym razem było nieco inaczej, bo… rockowo! A wszystko to za sprawą „Rock’n balet” – widowiska baletowego do największych przebojów gigantów Rocka. Premierowy spektakl przy praktycznie pełnej sali, i ponad 5-minutowych końcowych owacjach.

Rock w Operze? Czy to możliwe? Wygląda na to, że tak. Połączenie klasyki z rozrywką jest jak najbardziej możliwe. Pod warunkiem, że zrobi się to w odpowiedni sposób. A jak to zrobić pokazała nam Opera na Zamku. A właściwie to Ballet Vorpommen i Balet Opery na Zamku w choreografii Roberta Glumbek i Jochena Heckmann.

Widzimy zwykłego, szarego człowieka, niczym nie wyróżniającego się z tłumu. Ot taki „przeciętniak”. Ale czy aby na pewno….? Za chwile, na scenie pojawia się inna postać – okazuje się, że jest to alter ego naszego bohatera, które wciąga go do innej rzeczywistości. I tak zaczyna się spektakl…

Na deskach teatru spotykają się dwa światy – spokojny, stonowany naszego bohatera (długie suknie, delikatne, eleganckie stroje grupy tancerzy) i jego alter ego – świat zabawy i rocka (stroje już typowo rockowe). Dwie grupy z początku tak różne i osobne, nagle zaczynają tworzyć całość, przenikać się. Około 25 tancerzy na scenie (włączając w to naszego głównego bohatera) w dynamicznej choreografii.

Po chwili wszyscy znikają i bohater zostaje sam. A właściwie to ze swoim alter ego… I tutaj- świetny duet. Pokazanie relacji, oryginalne zestawienie ruchów. Wyrażenie tańcem opieki, wsparcia i miłości. Brawo, bo wyszło naprawdę przekonująco!.

W dalszej części spektaklu – świat rocka. Znów grupa ludzi na scenie, tym razem jednak jest z nimi nasz bohater. Z nimi i wśród nich. Teraz jego świat pełen jest zabawy i szaleństwa. Mężczyźni, kobiety, wszyscy razem tworzą zgraną, szaloną grupę. Pojawia się też element miłości. Tym razem tej partnerskiej. Znów udane spotkanie dwóch światów. Nagle szaleństwo znika, ustępując miejsca melancholii. Taniec grupy. Zmiana kostiumów (i ruchów) na bardziej stonowane, Nasz bohater odnajdujący się w tym świecie… Żeby za chwile znów dać porwać się do szalonego świata pragnień.

Druga część baletu (po przerwie) to już wybitnie świat pożądania i wyobraźni naszego bohatera (mimo momentów, kiedy chciał się od niego uwolnić…). Na scenie – pokazanie relacji międzyludzkich. Jeśli ktoś myślał, że pożądania i seksu nie da się przedstawić w przyzwoity sposób poprzez taniec to polecam ten spektakl. Na pewno zmieni zdanie. Świetna choreografia, mówiąca o miłości i wszystkich jej aspektach. Kolejny ciekawy duet i sporo trudnych i widowiskowych elementów tanecznych (w tym także podnoszeń). A wszystko to przy dźwiękach Nothing else matters…. I tak powoli dobiega końca podróż naszego bohatera. Jeszcze tylko We are the champions (i tutaj mnóstwo skoków) i bohater wraca do swojej szarej rzeczywistości…

„W tym szaleństwie jest metoda” – jak widać można połączyć dwa światy. I zrobić to w udany i ciekawy sposób. Dodając do tego odpowiednia muzykę – rockowa medley (m.in utwory U2, Rolling Stones czy Pink Floyd)  i stroje (dużo skory, przewaga czerni, czerwieni i fioletu) powstanie nam dość nowatorska forma (rockowy balet).

Znalazły się fragmenty, które nieco dłużyły się publiczności – zwłaszcza te bardziej stonowane partie, ale spektakl, jako całość – przypadł do gustu. A świadczyć o tym mogły ponad pięciominutowe owacje po Premierze i głośne dyskusje widzów we Foyer.

Wspólne siły Theater Vorpommern i Baletu Opery na Zamku stworzyły dobre, interesujące widowisko. I tym sposobem było i klasycznie – za sprawą baletu i „rozrywkowo” – dzięki muzyce.

IMG_1350

Teraz przerwa – czas odpoczynku dla solistów (zarówno śpiewaków jak i baletu) i muzyków. Ale po wakacjach – nowe spektakle i nowe emocje w szczecińskiej Operze na Zamku. Miejmy nadzieję, że nie zabraknie dobrej klasyki i wielkich Mistrzów Opery i Baletu.

O autorze

avatar

dellatraviata

Szczecin jest moim miastem. Mimo wielu wad ma też swoje zalety. Może nie jest ośrodkiem kulturalnym na mapie Polski (jeszcze), ale się stara. Potrafi mnie zaskakiwać i uczy cierpliwości. Spróbuję Wam pokazać jego (być może) mniej znaną- muzyczną stronę:)