~KOCHANY SZCZECIN (cz.1): standard à la kasa chorych vel ratujmy zabytkowe balkony

Zaczyna się niewinnie. Jakiś drobny ubytek, którym nie ma sensu się przejmować. Później jest już niestety gorzej – wreszcie zabieramy się za leczenie, ale plombowanie amalgamatem to tylko półśrodek. W najmniej oczekiwanym momencie tracimy wypełnienie z połową zęba, pozostała reszta zaczyna się ruszać i lekarz mówi, że na kasę chorych przysługuje tylko ekstrakcja…

Tak właśnie wygląda „ratowanie” szczecińskich kamienic. Zabytkowych dodajmy. Oczywiście nie są wpisane na listę zabytków, bo jest ich jeszcze tyle w Szczecinie, że nie są zbyt unikalne. Kilka mniej różnicy nie zrobi – zawsze można uzupełnić ubytki koszmarkami w stylu „różowej kamienicy” albo biurowcami à la „Brama Portowa”…

Jak pisałem – zaczyna się niewinnie:

Później, gdy stemplowanie zawodzi i balkony wciąż nie chcą się trzymać, robi się tak:

Sąsiednia kamienica jeszcze w pełnej krasie:

DSC09679_1200AL

Ta sama ulica (Emilii Pater) przed wojną prezentowała się tak (tu widoczna akurat przeciwna pierzeja):

Langestrasse_4_1200

A na koniec otrzymujemy taką smutną protezę:

Ten obrazek przypomina mi scenkę z komiksu o Kubusiu Piekielnym – „Przeprowadzka”. Kiedyś był nawet zabawny, ale nie teraz. Czy naprawdę taki los czeka kamienicę przy pl. Odrodzenia? Liczę, że uda się namówić „dentystę” na leczenie w wyższym standardzie niż NFZ… Bo przecież te nasze szczecińskie kamienice szczerbate – bez balkonów – stracą swój urok.

DSC09760_1200AL

DSC09761_1200AL

 

 

A co dalej z ~kochanym Szczecinem? Proponuję „Szczecin 3D i w kolorze” ;)

O autorze

avatar

Przemysław Budziak

Szczecin jest moim miastem - mieszkam tu od urodzenia. Oczywistym jest, że nie spędziłem tu całego swojego życia - uwielbiam poznawać nowe miejsca, a podróże są moim ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu. Zawsze jednak z uśmiechem wracam do mojego Szczecina. Ponieważ często mam przy sobie aparat fotograficzny, uwieczniłem wiele ciekawych momentów z życia naszego miasta. Na początku nie planowałem się nimi dzielić - trafiały do przysłowiowej szuflady. Jednak z biegiem czasu kiełkowała chęć podzielenia się z Wami moją wizją miasta - dołączenie do projektu Szczecin Aloud umożliwiło mi zrealizowanie tego pomysłu. Chciałbym wywołać w Was, Szczecinianach potrzebę wstania sprzed telewizora i wyjścia z domu. Udowodnić, że warto spędzać wolny czas w inny sposób. Pokazać zarówno rzeczy nieznane, ale i takie, które mijacie codziennie w drodze do pracy lub szkoły i nie zwracacie na nie uwagi. Chciałbym, żebyście zobaczyli, że można pochwalić się rodzinie, gdy przyjedzie do Was na wakacje, że mieszkacie w Szczecinie :)