Ostatnie ślady morskiej potęgi

Długo zastanawiałem się nad tytułem przed oddaniem tekstu do publikacji. Wszyscy wiedzą, że stoczni nie ma, że zrobili tam biedronkę, że ewentualnie jeszcze oklepują z rdzy jakieś kutry i jeszcze że… Jednak nie będzie to opowieść o Stoczni Szczecińskiej. Nie tym razem.

Wszystko zaczęło się ponad 160 lat temu. W 1851 roku hamburscy inżynierowie Früchtenicht i Brock, w podszczecińskim Bredow założyli firmę Vulcan-Werft. Biznes stoczniowy kręcił się całkiem żwawo, czego założyciele niestety nie przewidzieli. Szybko zaczęło im brakować funduszy aby nadążyć z realizacją zamówień. Ot, taka klęska urodzaju… Już w 1857 przedsiębiorstwo pod nazwą Stettiner Maschinenbau AG „Vulcan” stało się spółką akcyjną, w której udziały miały największe berlińskie firmy. Po rozbudowie, firma zajęła się również budową parowozów, choć priorytetem wciąż była produkcja morska. O potencjale szczecińskiego Vulcana świadczy fakt, że jako pierwsza w Prusach cywilna stocznia, otrzymała zamówienie od Kriegsmarine. Jednak największym powodem do dumy były słynne statki pasażerskie – zdobywcy prestiżowej „Błękitnej Wstęgi Atlantyku”. Notabene tej samej, której nie udało się zdobyć Titanicowi… Nie mniej prestiżowy był SS „Kaiserin Auguste Victoria” – wówczas największy na świecie pasażerski statek parowy (zbudowany w 1905 roku).

Jak w takich historiach bywa, sukces nie mógł trwać wiecznie. Ciągły rozwój techniki, z ówczesną „gigantomanią”, dotarły do kresu możliwości szczecińskiej stoczni. To co spędza sen z powiek współczesnych władz naszego portu, stało się również pierwszym gwoździem do trumny Vulcana. Płytki tor wodny i ciasnota panująca na naszych kanałach, doprowadziły władze firmy do podjęcia decyzji o przeniesieniu głównej siedziby do Hamburga. Filia w Szczecinie podupadła na znaczeniu. Przegrana I Wojna Światowa i sankcje z nią związane, jeszcze bardziej przyczyniły się do agonii firmy. Ostatecznie po wielkim kryzysie w 1925 roku, zaprzestano produkcji lokomotyw.

W 1938 ponownie uruchomiono stocznię, która zaczynała pracować na potrzeby zbliżającej się wojny. Główne zamówienia przychodziły od Kriegsmarine – na okręty podwodne. Budowano także torpedowce. Do końca wojny stocznia została całkowicie zniszczona.

Od 1945 roku zaczęto prace zmierzające do odtworzenia produkcji statków w Szczecinie. Na terenie stoczni Vulcan i przyległej Stettiner Oderwerke powstała Stocznia Szczecińska im. Adolfa Warskiego, przekształcona w Stocznię Szczecińską. Jako wspomnienie po dawnych czasach pozostały nazwy pochylni – „Wulkan” i „Odra”.

Jak pisałem we wstępie, „nowożytną” historię opiszę może przy innej okazji – liczę jednak, że nie będzie to smutna opowieść. Bo skoro historia tyle razy zataczała koło, to może i tym razem – niczym Feniks z popiołów odrodzi się świetność przemysłu morskiego w Szczecinie?

Trzymajmy kciuki, a na razie udajmy się na wędrówkę w poszukiwaniu ostatnich śladów AG Vulcan Stettin:

Stocznia z lotu ptaka

Stocznia z lotu ptaka. Duża żółta suwnica stoi nad pochylnią Wulkan. Przed nią, na pierwszym planie pusty plac – miejsce, gdzie kiedyś stał kwartał kamienic. Ostatnią wyburzono w 2014 roku. W zasadzie nic już nie przypomina o dawnym wyglądzie tego miejsca. Znawcy tematu odkryją jeszcze wille na terenie stoczni i drogę w miejscu dawnej Alte Vulcan Strasse.

Ludowa_ok1930Ludowa_2014

(kliknij aby powiększyć)

Chyba najbardziej charakterystyczne miejsce znane ze starych widokówek – galeria z napisem „Vulcan” nad obecną ul. Ludową.

Lubeckiego6_2014 Lubeckiego6_ok1943

(kliknij aby powiększyć)

Okolice Druckiego-Lubeckiego 6a – taka przynajmniej wisi tabliczka na stoczniowym płocie. Jednak ważniejsze jest stare zdjęcie pochodzące z okresu końca wojny – po największych alianckich bombardowaniach. Widać zniszczone kamienice, o których wspominałem, ale ważniejsze jest betonowe ogrodzenie…

Lubeckiego14_2014 Lubeckiego14_ok1930

 (kliknij aby powiększyć)

Okolice Druckiego-Lubeckiego 14. Przed wojną mieściła się tam apteka „Vulcan”, a kilka lat temu był pub „Wulkan” :) Jednak najważniejsze jest to, co niewidoczne… Po prawej, za barierkami oddzielającymi chodnik od jezdni, widać betonowy płot:

DSC06993_1200AL

W kolorze  zupełnie inaczej się prezentuje. Od wiosny do jesieni schowany za bujną zielenią, zupełnie nie rzuca się w oczy. Dopiero przy odpowiednim bocznym oświetleniu zdradza swoją tajemnicę:

VULCAN_LOGO_2104

Żeby nie było wątpliwości, tak wygląda oryginalne logo z napisem:

VULCAN_LOGO_1928

 Niestety niewiele już z niego pozostało.

Może warto się nim zainteresować i ocalić przed zniszczeniem?

 

Fotografie pochodzą ze stron:

http://sedina.pl/

http://fotopolska.eu/

http://www.lokschilder.info

O autorze

avatar

Przemysław Budziak

Szczecin jest moim miastem - mieszkam tu od urodzenia. Oczywistym jest, że nie spędziłem tu całego swojego życia - uwielbiam poznawać nowe miejsca, a podróże są moim ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu. Zawsze jednak z uśmiechem wracam do mojego Szczecina. Ponieważ często mam przy sobie aparat fotograficzny, uwieczniłem wiele ciekawych momentów z życia naszego miasta. Na początku nie planowałem się nimi dzielić - trafiały do przysłowiowej szuflady. Jednak z biegiem czasu kiełkowała chęć podzielenia się z Wami moją wizją miasta - dołączenie do projektu Szczecin Aloud umożliwiło mi zrealizowanie tego pomysłu. Chciałbym wywołać w Was, Szczecinianach potrzebę wstania sprzed telewizora i wyjścia z domu. Udowodnić, że warto spędzać wolny czas w inny sposób. Pokazać zarówno rzeczy nieznane, ale i takie, które mijacie codziennie w drodze do pracy lub szkoły i nie zwracacie na nie uwagi. Chciałbym, żebyście zobaczyli, że można pochwalić się rodzinie, gdy przyjedzie do Was na wakacje, że mieszkacie w Szczecinie :)