Szczecinianie z wyboru: Małgorzata z Grębocic

Mogła wybrać Wrocław. Albo Poznań. Wybrała Szczecin. Dlaczego? Bo jako piętnastolatka postanowiła, że poślubi marynarza. Żoną marynarza nie została, za to od dwunastu lat mieszka i pracuje w Szczecinie. I nie narzeka.

Pierwsze wrażenia pozytywne. Zapamiętała Park Kasprowicza, ludzi leżących na trawie, chłopców na deskorolkach. I mężczyzn w marynarskich strojach. Wtedy właśnie zapragnęła męża marynarza ;-). To było podczas obozu wędrownego kilkanaście lat temu. Dlatego w liceum podjęła decyzję, że edukację będzie kontynuować na studiach w Szczecinie. Odrzuciła Wrocław, bo był zbyt blisko i dobrze znany z wizyt u brata. Poznań natomiast skreśliła ze względu na obiegową opinię jakoby poznaniacy nie lubili Dolnoślązaków. Szczecin zaś jawił się w jej głowie jako duże, egzotyczne i ciekawe miasto.

Podczas drugiej wizyty w mieście magnolii konfrontacja dziecięcych wspomnień z aktualną rzeczywistością przebiegła bezboleśnie. Małgorzata zabrała do swej rodzinnej miejscowości kolejne pozytywne wrażenia. Tym razem był to zapach czekolady po wyjściu z pociągu oraz spacer aleją kwiatową wśród kolorowego „morza” kwiatów. Po pomyślnie zdanych egzaminach wróciła i zamieszkała w centrum miasta. Z okien wynajmowanego mieszkania widziała nie istniejące już dachy Paryża. Słyszała, że okolice nie cieszą się dobrą sławą, ale nigdy niczego złego nie zauważyła i nie doświadczyła. Mieszkało jej się dobrze, głównie dlatego,  że wszędzie miała blisko. Szczecin poznawała stopniowo. Początkowo poruszała się w strefie, którą wyznaczyło studenckie życie. Najlepiej więc znała najbliższe otoczenie. Z czasem, dzięki znajomym, zwiększyła znacznie obszar eksploracji. „Odkryła”, między innymi, prawobrzeżną cześć miasta oraz Puszczę Bukową.

Szczecin jej zdaniem ma wiele plusów. Przede wszystkim bliskość natury. W krótkim czasie można znaleźć się w kompletnej głuszy, pospacerować w spokoju, uspokoić myśli. Czasami czuje się jak w miejscowości turystycznej. Tak, jakby była na wakacjach. W jednej chwili jest w centrum miasta, w drugiej siedzi na brzegiem jeziora. Pozytywem jest duża ilość kąpielisk i terenów zielonych, które oferują różnorodne formy aktywnego odpoczynku: ścieżki zdrowia, żaglówki czy kajaki. Jednak ten potencjał, który wyróżnia Szczecin spośród innych miast, jej zdaniem, nie jest dostatecznie wykorzystywany.

Nie lubi za to ludzi, którzy mówią źle o mieście i porównują bez przerwy Szczecin do Warszawy czy Wrocławia. Także tych, którzy narzekają, że jest brudno, a sami zaśmiecają ulice czy parki. Uważa, że miasto oraz region są zbyt słabo promowane. Błędem jest też brak ciągłości w organizowaniu festiwali, takich jak Pyromagic czy Festiwal Młodych Talentów. Imprezy te, kiedy startowały nazywały się zupełnie inaczej, wraz z kolejnymi edycjami zostały nagle ochrzczone innymi nazwami.

A gdzie zabrałaby ludzi spoza Szczecina? Zaproponowałaby wyprawę rowerem, gdyż w ten sposób można zobaczyć naprawdę wiele w krótkim czasie. Na przykład Wały Chrobrego, plac Grunwaldzki, Park Kasprowicza z Różanką oraz Las Arkoński z jeziorem Głębokim. Na wieczór zaprosiłaby do Rocker’a na żywe granie. Natomiast starsze osoby zabrałaby na spacer przez plac Grunwaldzki, plac Lotników, po drodze zwiedzając Zamek Książąt Pomorskich, następnie krótki przystanek w Harnasiu na Starym-Nowym Mieście, zakończywszy na Wałach Chrobrego i rejsie Dziewanną.

Jeśli chcesz, tak jak Małgorzata, opowiedzieć o swoich pierwszych dniach, miesiącach w Szczecinie, o tym co Cię urzeka, a co denerwuje w mieście napisz proszę na zocestera@gmail.com.

Fot. Estera Zoc-Firlik

O autorze

avatar

ezoc

Interesuje mnie słowo i obraz, ich wzajemne przenikanie. Z pisarzy cenię i wielbię Gombrowicza, zaś malarsko zachwyciła mnie ostatnio Katarzyna Szeszycka. Lubię pisać, pewnie dlatego, że wychodzi mi to lepiej niż gadanie. A ostatnio odkrywam Szczecin dla siebie i dla innych, czemu daję wyraz na swoim blogu http://miasto-pudelek.blogspot.com/