4 życiowe lekcje, które poznałam dzięki bieganiu

Na początek historia z okolic tegorocznego Maratonu Szczecińskiego. W tym roku sama jeszcze nie biegłam, ale byłam w ekipie kibicującej koledze. Po całym przedsięwzięciu, zakończonym wielkim sukcesem, życiówką i ogólną radością, wracam do domu. Po drodze mija mnie dwóch młodych chłopaków w stanie lekko wskazującym na spożycie napojów radosnych. Patrzą na mnie i ze śmiechem mówią – o ta pani, to chyba też lekko zabalowała dzisiaj. Myślę – kurczę, o co im chodzi?

maraton pzu (58 of 64)

W domu patrzę w lustro i ze zdziwieniem przypominam sobie, w jakim stanie wybiegłam, żeby na czas dotrzeć na mój punkt kibicowania:  makijaż = zero, włosy = oszalałe, strój = bardzo roboczy. Cóż. Dzięki bieganiu, mam bardzo jasno określone priorytety życiowe.  Ważne są wygodne buty i silna wola,  a nie to, żeby zawsze wyglądać, jak milion dolarów. Dzisiaj kilka słów o tym, czego  nauczyło mnie bieganie.

1. Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia

Jeśli miałabym wybrać jedną rzecz, której uczy bieganie, to jest to konsekwencja. Zaczynasz biegać i nie masz kondycji i przez pewien czas jest tylko krew, pot i łzy, potem startujesz w biegu raz, drugi i powoli wyrabia się w Tobie głębokie przekonanie, że jesteś w stanie przebiec każdy dystans, jeśli tylko odpowiednio wcześniej, regularnie, systematycznie będziesz się do tego przygotowywać. W życiu nic samo się nie zrobi, ale zrobić można bardzo wiele. Jeśli nigdy nie biegałeś, małe są szanse, że na pierwszym treningu zrobisz 15 km a po miesiącu przebiegniesz półmaraton. Jeśli jednak ustalisz sobie cel i będziesz do niego dążył bez względu na pogodę, lenistwo czy brak czasu – z czasem zobaczysz efekt. To doświadczenie przenosi się na inne obszary życia w tempie błyskawicznym.

2. Najważniejszym przeciwnikiem bywasz dla siebie Ty sam

Pokora – słowo prawie zapomniane w dzisiejszych czasach. Szybciej usłyszysz „perfekcjonizm”, „profesjonalizm”, albo kilka innych też na „p”. A teraz wyobraź sobie pana Jana. Pan Jan startował ostatnio w czerwcu Stargardzie w biegu na 10 km. Jako ostatni opuścił linię startu i jako ostatni przytruchtał na metę.  Widziałam ludzi, którzy patrzyli na niego z politowaniem. Ja bym rozkładała czerwony dywan. Bo pan Jan ma 84 lata i biega w każdym biegu, na którym jestem, a nie raz zdarzyło się, że wyprzedzał mnie swoim regularnym truchtem. Jak patrzę na tego człowieka to marzę, żeby w jego wieku być w takiej kondycji. I czasem myślę, że on wie, że będzie ostatni i zupełnie nie robi mu to różnicy. Bo najważniejszym przeciwnikiem i głównym punktem odniesienia w bieganiu, jesteś dla siebie Ty sam. Tak, jak w życiu.

3. Nie wierz we wszystko, co myślisz

Podczas tegorocznego Maratonu Szczecińskiego uczestnicy mieli na plecach napis „Sukces rodzi się, kiedy poddaje się ciało, a zaczyna biec charakter”. Jeśli zaczniesz biegać, wcześniej czy później usłyszysz, jak twój umysł podpowiada „daj sobie spokój”, „po co się męczysz”, albo „nie dasz rady”, „to za długi dystans”. Bieganie uczy, że to tylko myśli i nie warto im wierzyć. Trzeba po prostu biec.

4. Czasem ważniejsza jest droga do celu niż sam cel

Kiedy zaczniesz trenować bieganie, określać sobie cele, zobaczysz, że coraz lepsza forma, wyniki, mimo, że przyjemne, nie są najważniejsze. Najważniejsze jest to, co powoli zmienia się w Tobie – ta siła, która pojawia się w człowieku z każdym przebiegniętym kilometrem. Dla mnie ta siła przenosi się na każdy inny obszar życia i zawiera się w jednym słowie – „MOGĘ”.

Ten tekst dedykuję  wszystkim Biegaczom, a w szczególności dzisiejszym maratończykom!

Relacja z 2. PZU Maratonu Szczecińskiego:

YouTube Preview Image

O autorze

avatar

Agnieszka Maja Wawrzyniak

Szczecinianka z wyboru. Blondynka z powołania. Właścicielka najfajniejszej suki na świecie. Biegaczka. Maniaczka mocnej, czarnej kawy i gorzkiej czekolady. Dobrze zamaskowana introwertyczka. Kobieta stojąca mocno nogami na ziemi, z głową wysoko w chmurach. Minimalnie ośmielona, rzuca mięsem jak stary bosman.