A w Szczecinie to biegają? Rozważania nie tylko o adidasach

Wysportowani ze sterczącymi mięśniami, albo otyli, zlani potem. Ale zazdrościmy im, po cichu chcielibyśmy być tacy jak oni… Mieć pasję, samozaparcie, kondycję albo prawdziwy wpis w CV w rubryce hobby.

     Mijamy ich codziennie. Zasapani, nerwowo spoglądają na zegarki i omijają nas bezpretensjonalnie. W sportowych szortach i biegówkach, z izotonikiem w ręku i mp3 na uszach, które skutecznie odgradza ich od rzeczywistości.  Podbijają świat stawiając coraz szybsze kroki. Już rano opuszczają swoje ciepłe legowiska, by jeszcze przed pracą  móc choć na chwilę pobiegać. Wysportowani ze sterczącymi mięśniami, albo otyli, zlani potem. Ale zazdrościmy im, po cichu chcielibyśmy być tacy jak oni… Mieć pasję, samozaparcie, kondycję albo prawdziwy wpis w CV w rubryce hobby.

     Kim są ludzie, którzy niestrudzenie w słońcu i kroplach deszczu nabijają kilometry okrążając codziennie Park Kasprowicza, Jezioro Głębokie czy cmentarne alejki? Przekonajmy się, kim jest szczeciński biegacz.

     Żeby nie było tak łatwo, wyruszamy na poszukiwania w sobotni zimny poranek, deszcz siąpi, a z nosa cieknie. Przynajmniej mojego. Park Kasprowicza świeci pustkami, jedynie kaczki mają frajdę. Gdzieniegdzie pośpiesznie przemykają ludzie, którzy zostali zmuszeni do wyjścia w ten obskurny dzień. Nic przyjemnego- myślę pociągając nosem. Czy uda się nam złapać biegowych zapaleńców ? A może właśnie dziś umrze teoria o modzie na bieganie? Nic z tych rzeczy.

Jacek, 48 lat

          1454243_619030218155673_909734861_n

     I oto jest! Z lewej strony nadciąga mężczyzna w średnim wieku, więc zamiast gonić – kulturalnie zatrzymujemy. Pan Jacek jest marynarzem, który biega od dziesięciu lat, ale jak sam przyznaje – nieregularnie. Bieg po szczecińskim parku to nie lada luksus, gdyż normalnie biega na lądowisku statku naukowo – badawczego, na którym służy.

– Na statku strasznie buja, ale zawsze sobie wyobrażam, że biegam w terenie – mówi.

– W liceum to była dla mnie katorga, ale potem rzuciłem sobie wyzwanie – zróbmy najpierw jeden kilometr, potem następny. Zobaczymy jak będzie dalej. I tak amatorskie nieregularne bieganie miało swój finał na półmaratonie – dodaje.

Spece od zdrowego trybu życia podkreślają terapeutyczną moc ruchu. Pan Jacek całkowicie się z tym zgadza:

  – Bieganie to wspaniały sposób, by poukładać sobie życie i wpłynąć na zdrowie. Można przemyśleć wiele kwestii, poprawić kontakty z innymi ludźmi, odstresować się. Biegając w leśnej głuszy człowiek się odcina, myśli tylko o celu, a to sprawia, że łatwiej podejść do wielu spraw z dystansem.

Biegacz najczęściej wybiera trasę Park Kasprowicza – Arkonka,  okolice jeziora Głębokiego, czy tereny Nowego Warpna, gdzie niedaleko mieszka. I na koniec wyznaje:

– Pod choinkę marzą mi się nowe biegówki.

Święty Mikołaju, mamy nadzieję, że zanotowałeś.

Ewa, 34 lata

 DSC_0272

     Rozpędzoną Panią Ewę zatrzymujemy jak szturmuje kolejne kilometry. Biegać zaczęła w wakacje i od lipca czerpie z tego przyjemność. Niestrudzona nauczycielka przyznaje, że zacząć nie było trudno, o wiele gorzej było wytrwać w postanowieniu. Czasami przychodziły chwile zwątpienia, albo zaczynało brakować siły, ale przede wszystkim – czasu:

– Po powrocie do pracy trudno było pogodzić ćwiczenia z nawałem obowiązków, ale się udało – mówi.

 Motywacja do biegania przyszła wraz z pomysłem podreperowania kondycji:

– Na wakacje nigdzie nie wyjeżdżałam, córka zachorowała i musiałam zostać w domu i stwierdziłam, że siedząc przed telewizorem będę ważyła 100 kg na koniec sierpnia- śmieje się.

Kobieta przyznaje, że początkowo rodzina i znajomi patrzyli na jej pomysł sceptycznie, twierdzili, że poćwiczy do końca wolnego, a potem jej przejdzie. Ale nie przeszło.

– Mam większą wydolność fizyczną i sprawność. Czasami ćwiczy ze mną córka, zarażam ją pasją. Nowymi osiągnięciami dzielę się z ludźmi przez Internet. To buduje wspólnotę. Choć nie korzystam z Endomondo – dodaje.

Sympatyczną biegaczkę prosimy o udzielenie rady dla tych, którzy chcieliby przemierzać miejskie gąszcze, ale jeszcze się boją.

– Trzeba znaleźć w sobie siłę, kupić porządne buty, nie ociągać się i nie patrzyć na innych, tylko określić, co jest dla mnie ważne. Bieganie wciąga. Wiele razy wyjeżdżałam w góry, na szlakach ludzie witają się, mówią sobie „cześć”, a w Szczecinie biegacze do siebie machają. To szalenie budujące – dodaje.

    W miarę upływu czasu biegaczy przybywa, a na parkowych ścieżkach- robi się tłoczno. Jednak próby zatrzymania niektórych sportowców kończą się fiaskiem. Po jakimś czasie odpowiedzi: „nie mogę się zatrzymać, bo spadnie mi tętno” czy „biję rekord” aż tak bardzo nie dziwią. Ale próbujemy dalej.

Paweł, 23 lata

 DSC_0277

     Pan Paweł zaczął przygodę z bieganiem dwa miesiące temu. I choć jest laikiem jeśli chodzi o tę dyscyplinę sportu, to po 3 tygodniach wystartował w zawodach – Goleniowskiej Mili Niepodległości.

– Od dawna nosiłem się z zamiarem, żeby zacząć biegać. Ale dopiero w związku z  rozpoczętym sezonem jesienno – zimowym i unormowaniem godzin pracy, jak i zajęć na studiach miałem czas, żeby się za to porządnie zabrać. Z pomocą przyszli też znajomi, którzy uprawiają ten sport. Przeprowadziliśmy kilka treningów wspólnie, a teraz biegam sam – mówi.

Student prawa zauważa, że panuje teraz pozytywna moda na bieganie, a i biegać można wszędzie.  Nie trzeba mieć specjalistycznego sprzętu, a dla szukających miejsc jest wiele aplikacji, dzięki którym można podpatrzeć, gdzie ludzie biegają. Sam biega w zależności od miejsca, w którym się znajduje. Często są to okolice domu. Pytany o profity, odpowiada:

– Oprócz zmęczenia odczuwam satysfakcję. Od zawsze miałem kontakt ze sportem i jest to dla mnie forma odstresowania i przewietrzenia głowy, no i pozytywna energia na resztę dnia, bo często zdarza się, że idę biegać o 6 rano.

Podziwiamy wytrwałość pana Pawła. Pokonuje codziennie ok. 10-12 km, biegając interwałami, bądź tzw. biegiem tlenowym, w którym można biec i spokojnie prowadzić konwersację.

Justyna, 35 lat

 DSC_0282

     W trakcie rozmowy z Panem Pawłem mija nas rozpędzona kobieta z wózkiem. To Pani Justyna, która biega z synkiem odkąd skończył sześć miesięcy. Biegała z przerwami, ale jak przyznaje to jest silniejsze od niej. Tego dnia mają do pokonania 16 km trasy, a nasza rozmowa odbywa się w biegu. Młoda mama zdradza nam, że wybiera najczęściej trasy przy Lodogryfie, po czym znika w leśnej gęstwinie. Gratulujemy samozaparcia i kondycji Pani Justynie!

Ola i Artur, 26 i 28 lat

      1474774_580842141970123_1117625266_n

     Wśród grobowych ścieżek na Cmentarzu Centralnym spotykamy biegającą parę – Panią Olę i Pana Artura. Biegają razem, bo w ten sposób spędzają ze sobą więcej czasu i wzajemnie się motywują. Jak tłumaczy Pani Ola bieganie w parze czyni związek bardziej kreatywnym, ciekawszym. Dodaje im pozytywnej energii, powoduje, że są spokojniejsi i życzliwiej nastawieni do świata. Pytam ich o tę dość nietypową scenerię jak na uprawianie sportu:

– Cmentarz Centralny może i brzmi kontrowersyjnie, ale naprawdę bardzo dobrze tu się biega, szczególnie ze względu na przyrodę i przyjaźnie nastawionych do biegaczy starszych ludzi, którzy często nas dopingują i życzliwie komentują. Naszym drugim ulubionym miejscem jest znana biegaczom z okolic Gumieniec trasa wokół Jeziorka Słonecznego.

Okazuje się, że para  nie tylko wspólnie biega, ale i prowadzi zdrowy tryb życia. Kobieta przyznaje, że jest związana ze sportem od najmłodszych lat:

– Jako dziecko często brałam udział w biegach przełajowych i zawodach sportowych, a ta potrzeba ruchu gdzieś we mnie pozostała. Poza tym jestem typem ADHD-owca i bezruch mnie zabija. Polecam bieganie jako formę oczyszczenia umysłu, ale także sposób na odreagowanie stresu i utrzymania prawidłowej sylwetki.

Pan Artur jestem trenerem fitness i trenuje sztuki walki: karate i k- 1, a bieganie stanowi dla niego formę uzupełnienia aktywności fizycznej:

– Biegam, bo wciągnęła mnie w to dziewczyna. Mam cukrzycę, a bieganie pozwala mi efektywnie na obniżenie poziomu cukru i jest to bezpieczny dla mojego organizmu sport – przyznaje sportowiec.

     Wracamy. Czujemy się usatysfakcjonowani, a szczecińscy biegacze obronili się sami. Chciałoby się sparafrazować Jerzego Stuhra: „biegać każdy może, jeden lepiej, drugi trochę gorzej, ale nie o to chodzi, jak co komu wychodzi”. A wychodzi całkiem nieźle. Biegają i młodzi i seniorzy, kobiety (nawet z dziećmi!), w pojedynkę i parami. Bo prawdziwy bieg to radość, satysfakcja i energia na cały poranek. Brzmi jak reklama ciasteczek? Możliwe. Z całą pewnością bieg jest mniej kaloryczny.

O autorze

avatar

Malwina Zator

Run baby, run! powtarza sobie nieustannie. Z nadwyżką zbędnego gadania, na wspak, krzywo myśląc. Ładuje się prosto w festiwal chaosu. Lubi smakować życie, nie tylko w fartuchu masterszefa. Apatii i flegmatykom mówi stanowcze nie i wywala za drzwi. A kiedyś będzie miała fajny nekrolog;)