Niekoniecznie świątecznie… Festiwalowe wspomnienia z Kazimierza Dolnego

Niektórzy lubią zimę. Mnie jednak w tym okresie dopada raczej nastrój nostalgiczny. Poniedziałek. Szaro-buro i na minusie. Świat za oknem przykryty pierzyną puszystego śniegu. Gotowy do snu. Miałam dziś pisać o tym, jakie to wydarzenia oferuje nam nasze miasto. Ale kiedy wczoraj zapobiegawczo nastawiałam budzik o pół godziny wcześniej… zatęskniłam. Za latem.

Cóż, zima nie sprzyja zmotoryzowanym. Chyba, że ma się pięć lat, a jedynym środkiem lokomocji są sanki. Wydobywając auto spod kolejnej warstwy białego szaleństwa dodawałam sobie otuchy myśląc o miejscu do którego wracam i wracać będę, które kojarzy mi się nieodłącznie z wakacjami. W taki dzień jak dziś radzę nie zostawać duszą w Szczecinie…

Powędrujcie sobie do „swojego miejsca”, czy to będzie magiczna Lizbona, maleńki Bukowiec w Bieszczadach czy spokojna przystań na Mazurach. Pomyślcie o wydarzeniu, które w takie dni jak ten przywołuje uśmiech na twarzy a w sercu robi się jakby cieplej. Ja lecę do Kazimierza Dolnego. Nad Wisłą. Na festiwal filmowy i spotkanie z Jerzym Stuhrem. A dzisiejszy tekst pochodzi z tzw. szuflady.

Kazimierz Dolny. Sierpień, 2009 rok. Festiwal Filmowy Dwa Brzegi. Który to już z kolei?? Nie pamiętam. Wisła płynie leniwie jak zwykle swoimi meandrami zataczając krąg historii. Ze zbocza spogląda monumentalnie Oko Fary, na Rynku kłębi się kurz spod butów Starych Żydówek nachalnie wróżących z ręki.

Jak co roku ten sam granatowy namiot parny i gorący wypełniony po brzegi. Czekam. Jest. Stuhr. Jerzy Stuhr. Zaczyna się cykl wykładów: „Spowiedź Aktora”.

Mówi. Szybko ale wyraźnie. Z uśmiechem dookoła głowy. Jego monolog przerywany jest co chwile gromkimi brawami lub jeszcze bardziej donośnym śmiechem publiczności. Opowiada swoją historię. Porywa nas… przenosi do swojego życia. Słuchamy zahipnotyzowani.  Zwraca się do nas a my przed jego warsztatem chylimy czoła. Po półtoragodzinnym monologu Pan Stuhr chce kończyć. Jest zmęczony, jest duszno. Zaprasza na projekcję filmu.

I wtedy rozlega się głośny pomruk niezadowolenia. Jak to? Chcemy więcej. BIS BIS BIS

Na sam koniec, niby mimochodem, Aktor przytacza krótką anegdotkę z życia wziętą.

„Kochani, jesteście po prostu niezwykli. Tacy sami nieważne gdzie, nieważne kiedy. Przypomniałem sobie jak byłem w Rosji i po spektaklu „Kontrabas” miałem w planie, krótkie spotkanie z publicznością. Chciałem zapoznać się z widzami, wysłuchać opinii nt. wystawianej sztuki, odpowiedzieć na pytania. Zazwyczaj staram się tak robić.  Po wielu godzinach na scenie byłem wyczerpany a publiczność, miałem wrażenie, dopiero się rozkręca. Zapowiedziałem, że odpowiem na ostanie pytanie i po nim się pożegnam. Zgłosił się mężczyzna. Rozbrzmiała cisza na widowni…

I padło:

– Panie Stuhr, więc niech Pan powie. JAK ŻYĆ?”

O autorze

avatar

mczarnecka

Jestem kobietą i to po trzydziestce. Odnajduję azyl w niebanalnych rzeczach. Interesują mnie ciekawe wnętrza, zarówno miejsc jak i ludzi. Prywatnie bawię się słowem pisząc teksty do szuflady. Pomimo lęku wysokości, czasami gubię głowę w chmurach.