Parówki nie rosną na drzewach

Podobno gdyby rzeźnie miały szklane ściany, nikt by nie jadł mięsa. Podobno ludzie nie powinni wiedzieć o tym, jak się robi politykę i kiełbasę. Dzisiaj będzie o tym drugim, bo z polityką jak jest – każdy widzi, więc nie będę się tu rozwodzić. Ale wielki billboard ze sztuką mięsa za jedyne 9,99 to była ta kropla. Porozmawiajmy o (nie)jedzeniu mięsa.

kurczaczki

Ludzie lubią podziały. Często „my” jesteśmy lepsi, a „oni” gorsi – w zależności od tego, którą stronę reprezentujemy. Podobnie jest z wegetarianami i zjadaczami mięsa. Ci pierwsi uważają tych drugich za przyzwalających na morderstwa brutali, nieczułych na los zwierząt. Ci drudzy uważają pierwszych za ekodziwolągów, wyśmiewają, mówią o nich: wegeterroryści. Tak jak w przypadku wszystkich innych podziałów, tak i w tym nie należy generalizować i demonizować. Oczywiście to, co każdy ma na talerzu (jak np. to, w co wierzy lub nie) powinno być sprawą prywatną. Jednak warto – jak w każdej innej sytuacji życiowej – być świadomym konsumentem. Świadomość i wiedza społeczeństwa to przekleństwo nie tylko rządzących, ale też korporacji, które zarabiają miliardy na naszym lekceważeniu.

Wszystko szkodzi, na coś trzeba umrzeć…” powtarzamy sobie (albo i nie) kupując supertanią szynkę, naszpikowaną chemią. A tu niespodzianka – nie trzeba! I nie wszystko szkodzi. Przejście na jasną stronę mocy popłaca i po prostu fajniej jest żyć, gdy się WIE. Oczywiście nie jest to na rękę branży mięsnej, która reklamuje kurczaki uśmiechniętą kurką na opakowaniu (sic!). Więc co powinien wiedzieć świadomy konsument jeśli chodzi o mięso?

To prawda, że ludzie są wszystkożerni i od zawsze jedli mięso. Jednak dawno dawno temu, żeby coś zjeść, trzeba było to samodzielnie upolować. Zwierzęta żyły wolno i szczęśliwie, a łańcuch pokarmowy był bardzo naturalny. Potem zmyślni ludzie, wykorzystując swój dar czyniący z nich gatunek inteligentniejszy (co nie oznacza, że lepszy) od zwierząt udomowili je. Zawsze lepiej zjeść świnkę wyhodowaną, niż uganiać się za dzikiem pół dnia po lesie. Ale znowu – dbało się o tę świnkę. Dzisiaj rządzi konsumpcjonizm. Kiedyś kojarzyliśmy mięso z luksusem, jedliśmy od święta. Teraz jest tanie i szeroko dostępne, dlatego jemy je przy każdym posiłku. Jednak nie pochodzi od zwierzęcia dziko biegającego po lasach (których jest coraz mniej), nie jest tez wyhodowane na wsi. Jedną z największych katastrof naszych czasów jest chów przemysłowy. Jest popyt, musi być podaż.

pig-63490_1280

To, że codziennie jemy nafaszerowane chemią mięso nie jest dla nas zdrowe. O magazynowaniu w organizmie żelaza hemowego można poczytać w wielu źródłach, podobnie jak o szkodliwych dla środowiska efektach hodowli przemysłowej. Żeby „wyprodukować” kilogram mięsa, zużywa się mnóstwo wody i paszy, niszczy się glebę (paszę gdzieś trzeba uprawić), a odchody (miliony ton!) powodują efekt cieplarniany. Oczywiście to bardzo ogólne wnioski.

Internet pełen jest filmików z ukrytej kamery, które pokazują, co dzieje się za ścianami ferm drobiarskich, w hodowlach świń i krów. Ale na pewno nie mamy zamiaru tego widzieć. Chciałam pokazać kiedyś komuś rzeczywistość produkcji przemysłowej jaj. „Nie chcę tego oglądać, bo bym już nie zjadła w życiu kurczaka”! No właśnie. Nie chcemy myśleć, jak powstaje nasz kotlet. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Ale każdy, kto stoli w kolejce do działu mięsnego, wybierając szynkę czy piersi z kurczaka najpierw powinni się dowiedzieć, skąd się biorą. Może wtedy poszerzymy nasze horyzonty kulinarne, robiąc zamiast mielonego pyszne kotlety z ciecierzycy (polecam!), a dziecku na śniadanie nie będziemy wciskać paróweczek ze zmielonych resztek kurczaków (niestety nie rosną one na drzewach). Jedzmy, co chcemy. Ale wiedzmy, co jemy. Oczywiście lata przyzwyczajeń robią swoje i trudno je z dnia na dzień zmienić. Ale zachęcam do prób i poszukiwań, a przede wszystkim do dowiadywania się. Wiedza to potęga, w każdej dziedzinie. :)

O autorze

avatar

Monika Filipowicz

Chociaż lubię sprawdzać, czy lepiej jest tam, gdzie mnie nie ma, to wiem, że powrót do rodzinnego Szczecina zawsze jest dobry :) Nigdzie nie ma tylu krokusów wiosną, nigdzie tak nie pachnie czekoladą. Zgadzam się z tym, że tam dom twój, gdzie serce twoje. Moje bije w Szczecinie - tam zawsze będę wracać (tak samo często, jak wyjeżdżać - by poznawać świat! )