Siódemka

Bywają takie Piękne Dni, gdy drzwi tramwaju nie zamykają mi się przed nosem. Gdy nie dowiaduję się, że następny autobus z Konopnickiej odjeżdża za 17 minut, kiedy mam pół godziny na dotarcie na zajęcia.

Bywają takie Piękne Dni, kiedy tramwaj zajeżdża na przystanek minutę po moim przyjściu, więc nie mam czasu rozplątać słuchawek nawleczonych na igiełki szczotki do włosów w głębi torebki, nie psuję sobie słuchu i wchodzę do tramwaju środkowymi drzwiami; do wagonu pierwszego. Zajmuję trzecie miejsce po prawej, o ile nikt nie zrobił tego przede mnąi wyciągam Zarys anatomii człowieka, by przez 12 minut powtórzyć część szyjną pnia współczulnego.

W takie Piękne Dni jak dzisiejszy nikt mnie nie popycha w drzwiach tramwaju, a ja bez przeszkód docieram na przystanek Kościuszki, by wsiąść w dwunastkę.

W taki Piękny Dzień uświadamiam sobie, że wcale nie jadę na zajęcia, tylko do dziekanatu, więc powinnam była jechać siódemką dalej.

Ale przecież mam dzisiaj Szczęśliwy Dzień. Kolejna siódemka nadjeżdża wesoło, nie czekam nawet dwóch minut.

Jadę do Bramy Portowej. Przeglądam się w witrynie cukierni, widzę swoją twarz w tle ogłoszenia o pracy w cukierni wywieszonej w tejże witrynie.

Potrząsam głową, mój kok z ciężkich włosów nie rozwala się.

Otwieram torebkę, zamek pracuje doskonale, telefon pokazuje godzinę 7:40. Docieram pod drzwi rektoratu przedwcześnie, popycham swoim ciężarem wielkie drzwi i staję w potężnym holu.

Przede mną ogromne schody, dziekanat na I piętrze.

Mam przecież 20 minut do jego otwarcia. Znajduję sobie wygodne miejsce za automatem z kawą i przykucam na miękkim bordowym dywanie, który wyściela hol.

I wtedy włącza się moje ‘ja’.

Nazywam to zjawisko- ‘Ja Obserwująca’.

Mam tak od dziecka. Nie zawsze ma to pozytywne strony.

Zmysł obserwacji.

Szukanie poezji w każdej minucie życia.

W blasku kropli śliny na nadgryzionym czekoladowym batonie. W szuraniu kapci taty o szorstkie dywaniki na schodach.

A więc teraz prawie klęczę koło wielkiego automatu i obrysowuję palcem napis ‘nescafe’. Poranne słońce wlewa się przez okno, liże parapet, skacze na dywan- przez co ten czerwienieje. Moje długie włosy ze zniszczonymi końcówkami myte dla ratunku szamponem Glisskur Intensywna Regeneracja nabierają blasku; czuję się lepiej.

Delikatnie zsuwam kurtkę z ramion; robi się gorąco. Pierścionek na prawej dłoni zaczyna uciskać i czuję strużkę potu spływającą po moim lewym tuber frontalis. Wyciagam pomiętą chusteczkę i ocieram czoło; słyszę szept relacji chusteczka- skóra. Planuję to opisać.

Niesamowita jest muzyka życia; uderzam zgiętym index w kaloryfer, w który wbija się mój bark i wsłuchuję się w rytm. Pani z portierni spogląda na mnie, sprawdza czy wszystko w porządku z moją głową; opanowuję się. Powoli osuwam się na dywan. Kawałek mojej spódnicy opada na podłogę. Zaczynam obawiać się, że mleczno brązowy kolor niechybnie ulegnie zabrudzeniu. Słońce łaskocze moją szyję, rozświetla worki pod oczami i zalewa szal w odcieniu zgniłej śliwki z wyprzedaży za 29,90 przerzucony niedbale od jednego musculus sternocleidomastoideus do drugiego.

To jest śmieszne. Łapię się na tym, że myślę anatomią.

Lubię też Myśleć Słowami.

Bawię się nimi. Łączę wielokrotnie, szukam ich sensu.

Biały pies. Pies biały.

Biały pies z czarną obrożą.

Biały pies z czarną obrożą ze srebrnym brzegiem.

Srebrny brzeg.

Srebrny brzeg zszarzał w słońcu.

Zachwycam się formą haiku.

Jest pełna świeżości, ma zgrabną figurę i zadziwia lekkością.

Dopracowuję szczegóły.

Tysięczna Ja w bąbelkach spienionej herbaty z mlekiem.

Tworzę.

Budzę się z transu. Jest 9.15. Oszołomiona, muskam opuszkami palców sztuczne włókna dywanu, słyszę jęk moich skórzanych butów, unoszę się z ziemi.

Idę do dziekanatu.

 

Mam też czasem Złe Dni. Irytują mnie buty sąsiada spod trójki; kiedy indziej znajduję w nich natchnienie.

Zielona herbata jest wtedy gorzka, słodzę podwójnie.

Denerwuje mnie sposób, w jaki bibliotekarka na Powstańców pociąga nosem.

Tramwaj głupio dzwoni.

Na anatomii nie odnajduję pożądanego nerwu.

Bywają i takie dni.

 

O autorze

avatar

SzczecinAloud

Szczecin Aloud to inspirujący głos miasta. To przestrzeń, w której ciekawe teksty, interesujące zdjęcia i intrygujące filmy pokazują Szczecin oczami jego wyjątkowych mieszkańców.