Chopin według Lisieckiego

Wyprzedana pula biletów, król instrumentów na scenie, jeden pianista i owacje na stojąco. Czyli 25 października i recital Jana Lisieckiego w Filharmonii im. M. Karłowicza w Szczecinie.

W niedzielny wieczór melomani mieli okazję wysłuchać kolejnego koncertu z cyklu PIANOFORTE, jaki zaproponowała szczecińska filharmonia. Tym razem zaproszony został Jan Lisiecki. Utalentowany pianista młodego pokolenia, występujący na największych scenach muzycznych, który już w wieku piętnastu lat podpisał kontrakt fonograficzny z Deutsche Grammophon (jedna z najbardziej prestiżowych wytwórni płytowych muzyki klasycznej).

Już sam program koncertu, a w nim: Liszt, Mozart, Mendelssohn i Chopin, zapowiadał ciekawy wieczór na wysokim poziomie. Tak też było.

109gallery_5fot S.Wołosz

W pierwszej części, zgromadzeni na sali melomani mogli wysłuchać w wykonaniu Lisieckiego delikatnych, subtelnych, ale i wirtuozerskich trzech etiud koncertowych (S. 144) Liszta. Ekspresyjnej Sonaty Fortepianowej nr 11 A-dur (KV 331) Mozarta i popisowych wariacji Mendelssohna (op. 54). Lisiecki grał swobodnie. Nie atakował dźwięków. Jego forte było mocne i wyraziste, ale nie agresywne. W częściach, które wymagały gry legato (płynnie, bez przerw), zdawał się sunąć palcami po klawiaturze. Jego gra była delikatna, mimo to pełna wyrazu i wirtuozerska. Tempa poszczególnych kompozycji i ich trudność techniczna nie sprawiały pianiście żadnego problemu. Wręcz przeciwnie- grał uważając na każdy dźwięk i starając się przekazać swoją wizję danego utworu. Pierwsza część koncertu wywarła duże wrażenie na publiczności.

109gallery_7fot.S.Wołosz

Jednak to, na co czekała większość sali, ogarnięta jeszcze nostalgią po Konkursie Chopinowskim, miało nastąpić po przerwie- 12 Etiud (op. 25) Chopina. Tutaj- popis młodego pianisty. Jest to zbiór utworów, na którego zagranie w jednym ciągu, decydują się nieliczni, tylko Ci najwybitniejsi (ze względu na stopień trudności). Lisiecki ciekawie interpretował kompozycje Chopina. Miało się wrażenie, że szczególnie bliskie pianiście były zwłaszcza etiuda F-dur (3), e-moll (5) i cis-moll (7). Grał z dużym wyczuciem, zwracając uwagę na każdy dźwięk, dając wybrzmieć każdej nucie. Imponującą dynamikę pokazał zwłaszcza w etiudach a-moll (11) i c-moll (12), gdzie zawrotne tempo kompozycji, wymagało od młodego pianisty również nienagannej techniki gry. Tak też było. Lisiecki zdawał się współpracować z fortepianem. Jego muzyka była pełna emocji i wyrazu. Doceniła to publiczność zgromadzona na Sali Symfonicznej, która swoimi owacjami na stojąco przekonała pianistę do bisu. Wybrzmiał Nokturn cis-moll. I to właśnie ta kompozycja wywołała wzruszenie melomanów. Delikatne dźwięki, ekspresja i interpretacja Lisieckiego przyczyniły się do kolejnej fali oklasków i sprawiły, że znów, na chwilę, otworzyły się drzwi do magicznego świata Chopina…

Zdjęcia użyte w tekście: fot. S.Wołosz

O autorze

avatar

dellatraviata

Szczecin jest moim miastem. Mimo wielu wad ma też swoje zalety. Może nie jest ośrodkiem kulturalnym na mapie Polski (jeszcze), ale się stara. Potrafi mnie zaskakiwać i uczy cierpliwości. Spróbuję Wam pokazać jego (być może) mniej znaną- muzyczną stronę:)