Operowy Międzynarodowy Dzień Teatru
W piątek (27.03.2015r.) obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Teatru. A jak Teatr to również ten Operowy. Jako, że większość oper grana jest raczej w soboty i niedziele- obchody tego święta przeniosły się właśnie na weekend.
Jak świętować to „z hukiem”. W tym przypadku lepiej pasowałoby- „z mocą”. Mocą głosów obsadzonych w ostatnim w tym sezonie Nabucco. Znów zawitaliśmy u Verdiego i jego słynnego, wręcz szlagierowego, dzieła (tuż obok Traviaty). Podejrzewam, że praktycznie każdy zna melodię z tej opery, nawet nie zdając sobie z tego sprawy (posłuchajcie „Va, pensiero”.. kojarzycie? To właśnie to!).
Wracając do głosów, a właściwie to do solistów… Tym razem obsada była naprawdę na wysokim poziomie. Jerzy Mechliński (Nabucco)- solista Teatru Wielkiego w Poznaniu, Hjördis Thébault Pruvot – francuska sopranistka (Abigail) i nasz świetny szczeciński mezzosopran- Małgorzata Kustosik (Fenena). Porównując z ostatnim Nabucco– ta wersja spotkała się z większą aprobatą publiczności, która reagowała bardzo pozytywnie. Po większości partii soliści nagradzani byli brawami. A na zakończenie niedzielnego spektaklu- owacją na stojąco.
Co do samego spektaklu. Historia jak to w Nabucco. Dwie siostry, obłąkany ojciec i kwestie religii i władzy. Muzycznie, tym razem- było wręcz fantastycznie! Wiecie co sądzę o roli Abigail. Ale teraz muszę przyznać, że naprawdę sprostała zadaniu. Biorąc też pod uwagę fakt, że Pruvot debiutowała u nas w tej roli! Jej partie były bardzo wymagające, ale mimo to solistka dała radę. Mocny, sopranowy głos. Melodyjny, zwłaszcza w górnych rejestrach. Dobrze oddała postać. Była silna, zdecydowana, ale też krucha i pełna smutku (w końcówce dzieła). Taka jak Abigail być powinna.
Co do Nabucco– jeden z lepszych barytonów w tej roli. Scena obłędu zagrana wręcz idealnie. Mocny, silny głos (mimo wielu już ról „na koncie” u tego śpiewaka), bardzo ekspresyjny. Podejrzewam, że Verdi nie powstydziłby się takiego Nabucco. A nawet byłby zadowolony. Aria „Dio di Giuda” w wykonaniu Mechlińskiego wybrzmiała naprawdę niesamowicie.
No i Fenena. Tutaj nie trzeba było szukać i sprowadzać nikogo z zewnątrz. Jak za każdym razem- fantastyczna. Przy okazji ostatniego Nabucco postać kreowana przez Kustosik spotkała się z dużym entuzjazmem ze strony publiczności. Tym razem również tak było. Jej głos, zwłaszcza w partiach wykonywanych wspólnie, wybijał się ponad pozostałe, brzmiał mocno i czysto. Końcowa aria „o dischiuso e il firmamento” wybrzmiała pięknie i niezwykle emocjonalnie. Po prostu Fenena. Klasa!
Chóralnie– podobnie jak ostatnio. Z tym, że momentami nieco głośniej i mocniej- co zadziałało zdecydowanie na korzyść. Ładnie prowadził przez całą operę- i tak być powinno. W tym przypadku również oprawa sceniczna zasługiwała na pochwałę. Blask świec idealnie oddał nastrój dzieła.
Scenografia- tak jak ostatnio- minimalistyczna. To stroje budowały klimat. Głosowo- bardzo dobry spektakl. Za pulpitem- świetny maestro Vladimir Kiradjiev, dowodzący Orkiestrą Szczecińskiej Opery na Zamku. Wszystko zagrało. I to jak! Kończąc słowami librecisty- „Viva Nabucco!”
A jak jesteśmy już przy Verdim- 16 i 17 maja– kolejna okazja do spotkania z wielkim Mistrzem. Tym razem – koncert- muzyka z różnych dzieł Verdiego. Każdy znajdzie coś dla siebie :)
Jeśli chodzi o operę- kolejna- 24 i 26 kwietnia. Wielki „szlagier” Pucciniego- Madame Butterfly. Piękna muzyka, oryginalna reżyseria. Warto zobaczyć.
użyte zdjęcia- fot. Włodzimierz Piątek
Obserwator
31 marca 2015 - 18:57 -
W przypadku wykonawczyni Abigail raziła mnie, niestety, „krzykliwa” góra. Ale generalnie bardzo przyzwoity, profesjonalny poziom zaprezentowała. Szczerze mówiąc to nie sądzę, żeby gdzieś w Polsce była lepsza wykonawczyni tej morderczej partii. Dawno nie słyszałem Barbary Kubiak.
Pan Mechliński mnie, niestety, nie przekonał wokalnie. O kreacji aktorskiej się nie wypowiem gdyż siedziałem w ostatnim rzędzie. Mam wrażenie, że lepszym Nabucco byłby występujący przed laty jeszcze w macierzystej siedzibie – Mikołaj Zalasiński. Szkoda, że szczecińska Opera już z nim nie współpracuje. To dobry baryton do Verdiego.
Najbardziej mnie jednak rozczarował chór Opery na Zamku – to wciąż nie jest poziom zawodowego chóru operowego.
Ciąglę liczę, że po powrocie na Zamek – szczecińska Opera nabierze rumieńców. Liczę, że w repertuarze będzie więcej oper i to takich, które by świetnie pasowały do kameralnych rozmiarów Opery na Zamku, np. Łucja z Lammermoor, Rigoletto czy np. coś Mozarta.
kkubinska
2 kwietnia 2015 - 16:37 -
Miałam okazję nie tak dawno (bo w grudniu) słyszeć Barbarę Kubiak i porównując obydwie sopranistki- interpretacja Pruvot bardziej mnie przekonała. Również pod względem wokalnym. I faktycznie, chyba na chwilę obecną, Polska nie dysponuje głosem, który mógłby mierzyć się, ze spokojem, z partią Abigail. Pewnie pamięta Pan wersję z 2004 roku z Zalasińskim i Kubiak właśnie. To były wówczas naprawdę dobre muzycznie spektakle…
Również liczę na to, że jak już opera wróci do swojej prawowitej siedziby, zobaczymy nieco bardziej zróżnicowany repertuar. Mam ogromną nadzieję, że tak będzie i że pojawią się również dzieła Belliniego czy Bizeta (poza Verdim i Mozartem). Zobaczymy… :)
Obserwator
2 kwietnia 2015 - 22:09 -
Bizet…jak najbardziej. Ale może już dajmy spokój z „Carmen” :) „Poławiacze pereł” to bardzo atrakcyjna muzycznie opera a do tego bardzo by się nadawała do zamkowej siedziby…
Tylko o wykonawców chyba byłoby trudno…Szczeciński teatr musiałby zwiększyć budżet i sięgnąć po siły międzynarodowe…
Jeśli idzie o Belliniego to, zdaje się, była tu kiedyś „Lunatyczka”…
kkubinska
7 kwietnia 2015 - 15:46 -
Oj, ja właśnie myślę, że warto byłoby wystawić „Carmen”. Bardzo dawno jej u nas nie było… A mamy dobry głos do tej roli (o ile nie najlepszy…). „Poławiacza pereł”- zdecydowanie się nadają. Właśnie do takiej mniejszej sali, bardziej kameralnej atmosfery. Tylko właśnie kwestia głosów… Pomarzyć zawsze można ;) Co do „Lunatyczki”- była, była- i w plenerze i na Zamku .. Ale może warto byłoby ją wystawić ponownie. Chociaż „Norma” też piękna… Ale znów- głosy… Zobaczymy. Może akurat.