Fejsbuk prawdę Ci powie… Czyżby?

Parę dni temu moją uwagę zwróciła polemika na temat obecnego pokolenia. Pan redaktor Jakub Żulczyk na portalu onet.facet.pl stwierdził ostentacyjnie, że: „jesteśmy bandą przyspawanych do Internetu, otępiałych od przestymulowania idiotów”. W dalszej części arcyciekawego felietonu autor dokonał ultra głębokiej analizy na podstawie danych jak najbardziej nieadekwatnych dla opisywanej grupy. Aaaaa bym zapomniała… napisał jeszcze, że nie potrafimy posługiwać się językiem polskim. W rzeczy samej. Fascynujące.

No i zawrzało. Posypała się lawina kontrargumentów. Jeśli wygłaszana opinia jest krzywdząca to nic dziwnego, że pojawiają się głosy sprzeciwu. Ja także wzięłam udział w dyskusji, gdzieniegdzie zalajkowałam (cóż za niedopuszczalny neologizm!!!!!) to i owo skomentowałam. A jakże. Czuje się przecież częścią opisywanej bezmózgiej masy niepełnosprawnych emocjonalnie prostaków. Dlatego staję w obronie Internautów, bo ta teoria odnosi się do obecnego pokolenia, w tym społeczności Szczecin Aloud, a nie mogę pozwolić byśmy byli w ten sposób obrażani.

Trochę jestem poirytowana. Nie znoszę generalizowania. Bo na jakiej podstawie Pan Żulczyk wyciągnął tak daleko idące wnioski? Twierdzi, że z autopsji i obserwacji sobie podobnych na fejsie. Sama osobiście mam fejsbuka i instagrama, na których nie znajdziecie ani jednego zdjęcia znad michy. Zdarza mi się przeczytać książkę, choć fakt, nie tak często jak bym tego chciała. Na dodatek prowadzę bloga, (o zgrozo! kolejny wytwór tego parszywego Internetu!!!) o realnych przeżyciach których rzekomo, według tej teorii, nie doświadczam. Jak to jest więc możliwe, że mimo wszystko potrafię posługiwać się językiem polskim w mowie i piśmie? Dość biegle, zresztą. Przecież powinnam być lingwistyczną amebą. Co najmniej. Nie jestem też wyjątkiem potwierdzającym regułę. Znam przypadki, które nie wpisują się w ten stereotyp i nie zliczę ich na palcach obu rąk i stóp. Owszem muszę się zgodzić, że wiele osób (zbyt wiele!!!) zamieszcza w Internecie treści czy też zdjęcia, które świadczą o nich samych delikatnie mówiąc nie najlepiej.  Czasem mnie to przeraża, czasem zastanawia, a czasem śmieszy. Ale to ich sprawa. Żyjemy w czasach gdy informacja jest ogólnodostępna i każdy może dzielić się czym chce i z kim chce na oczach obserwatorów w przestrzeni wirtualnej. Nie jest raczej możliwa podróż w czasie do epoki telegrafów. I dobrze.

Chciałabym poprzez ten tekst uświadomić Panu Szanownemu i Spółce, że są również tacy, którzy wykorzystują Internet do ambitniejszych celów. Nie można tej grupy (być może mniejszej) dyskredytować i wrzucać jak leci do jednego worka z fejsbukowymi pseudointelektualistami. No chyba, że Pan Żulczyk uważa, że naprawdę wszystkie blondynki są głupie, a faceci to świnie. Jeśli tak, to radziłabym w tym momencie zastanowić się nad swoim podejściem do ludzi, bo ja na przykład znam sporo inteligentnych blondynek i naprawdę porządnych facetów stroniących od mordobicia. Niemniej jednak niezmiernie jestem wdzięczna Panu Redaktorowi, że pokusił się o tak wnikliwą diagnozę trawiącej nasze pokolenie sieciowej degrengolady. Dzięki niej mam teraz okazję pisać na tym bezwartościowym, ogłupiającym blogu nic nie znaczące treści, które nie mają żadnej głębi. I bardzo się z tego faktu cieszę,  bo wreszcie nie piszę jedynie do szuflady! Ależ beznadziejna jestem.

Na sam koniec tego potoku słów, które o dziwo składają się w zdania i nie są poszatkowane bez sensu przez # pokuszę się o stwierdzenie, że po ilości odsłon piosenki „Ona tańczy dla mnie” na youtubie nie należy wnioskować, że wszyscy słuchają disco polo. Bo wtedy festiwale typu Opener czy Audioriver świeciłyby pustkami, a na koncert Depeche Mode, który odbył się niedawno w Warszawie przyszłaby garstka podstarzałych fanów.

Prawda?

I wybaczcie, że nie dołączę do tego wpisu samojebki ale jestem dziś wybitnie nieuczesana.

O autorze

avatar

mczarnecka

Jestem kobietą i to po trzydziestce. Odnajduję azyl w niebanalnych rzeczach. Interesują mnie ciekawe wnętrza, zarówno miejsc jak i ludzi. Prywatnie bawię się słowem pisząc teksty do szuflady. Pomimo lęku wysokości, czasami gubię głowę w chmurach.