Transport niezrównoważony psychicznie

Wczoraj zwróciłem pewnemu kierowcy uwagę, że zaparkował samochód w niedozwolonym miejscu. Ten popadł w zażenowanie, zrobił się  czerwony, naprędce przeprosił i poszukał innego miejsca. Potem zaprosił mnie na kawę. Rozmawialiśmy o kobietach, winie i muzyce tak, jakbyśmy znali się od wielu lat. On jeszcze często wracał do tego niefortunnego parkowania. Ta fantastyczna znajomość, zrobiła mi wieczór. 

Coś tu nie pasuje, co?

Prawda wyglądała tak, że przed moim samochodem ktoś zaparkował swój. Jak to często bywa w miejscu niedozwolonym, bardzo przy tym utrudniając mi wyjazd.  Nigdy nie byłem genialnym kierowcą, ale nigdy też fatalnym. Kiedyś miałem nawet wątek zawodowej jazdy takim kolosem jak Mercedes Sprinter. Podjąłem dwie próby wyjazdu. Jednak było ciemno i ciasno, a ja lubię lakier na swoim samochodzie – poddałem się.

Nagle pojawia się kierowca rzeczonego samochodu. Tutaj właściwie historia powinna się zakończyć, ale nic bardziej mylnego…

Nie oczekiwałem cudów, tym bardziej przeprosin. Oczekiwałem, że po prostu odjedzie. W zamian za to usłyszałem kilka naprawdę gorzkich słów, które w tej sytuacji były kompletnie nie na miejscu.

Jedynie moja propozycja rozmowy na tematy motoryzacyjne za pośrednictwem policji sprawiła, że gość w końcu się zawinął.

Co najlepsze człowiek ten nie wyglądał na ostatniego chama czy prostaka. Raczej był z tych co po powrocie do domu, z uśmiechem obierają ziemniaki na obiad i kurs na wieczorne bieganie. I tylko ja na cały dzień zostałem z takim humorem jakbym co najmniej został przejechany kołami samochodu tego gościa, kołami wszystkich rowerzystów jeżdżących po chodniku i rozdeptany butami wszystkich pieszych chodzących po ścieżkach rowerowych.

To zabawne, że jako społeczeństwo potrafimy zebrać miliony w ramach WOŚP dla potrzebujących, dać uśmiech wielu za pośrednictwem Szlachetnej Paczki, czy też załatwić Kevina na Polsacie w Wigilię. Jednak gdy tylko dotkniemy się kierownicy, to jak za dotknięcie czarodziejskiej różdżki zmieniamy się w krwiożercze bestie.

O autorze

avatar

dczarnowski

Moje wpisy to takie Niebuszewo szczecińskiej blogosfery. Jeśli nie musisz - nie wchodź za głęboko. Nie doświadczysz tu pięknej polszczyzny, za to znajdziesz wiele skradzionych rzeczy. Kto wie? Może kiedyś należały do Ciebie.